Strona:PL Lord Lister -09- Fatalna pomyłka.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
FATALNA POMYŁKA
Pomysł Baxtera

— Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób ów człowiek, obdarzony widocznie zdolnością przebywania jednocześnie w kilku miejscach, mógł znać dokładnie treść słów, wypowiedzianych przeze mnie wczoraj w prywatnym klubie? — rzekł mister Hopp do osób, otaczających zwartym kołem jego żelazną kasę.
— Raffles jest poinformowany dokładnie o wszystkim — odparł inspektor Baxter. — Jakem Baxter jednak, klnę się, że za kilka dni położę na nim mą ciężką rękę.
— Trzeba nielada bezczelności, żeby mi przysłać coś takiego — rzekł znany przemysłowiec Hopp, czytając po raz wtóry fatalny list:

Wielmożny Pan Hopp
w Londynie

Dowiedziałem się, że wczoraj w klubie wyraził się pan o mnie w sposób zgoła niepochlebny. Utrzymywał pan, że rozpoznałby pan Rafflesa odrazu, gdyby ten zjawił się u pana i uniemiżliwiłby pan mi popełnienie kradzieży.
Ponadto dodał pan kilka uwag o mnie, nie przynoszących mi zaszczytu.
Ponieważ w najbliższym czasie mam zamiar pomóc materialnie kilku biednym rodzinom, będę bardzo zadowolony, jeśli użyję na ten cel pańskich pieniędzy.
Nie posunie pan swego tchórzostwa do tego, aby złożyć pieniądze swe w banku.
Uprzedzam, że odwiedzę pana jutro, między godziną trzecią a piątą po obiedzie. Mam zamiar zabrać panu z kasy piętnaście tysięcy funtów.
Do szybkiego zobaczenia

Raffles.

Sam dźwięk nazwiska Rafflesa wystarczył, aby posiać niepokój w sercu Hoppa wystarczył, aby Tajemniczy Nieznajomy znajduje się już w jego biurze.
Inspektor policji zaśmiał się.
— Czyste szaleństwo! Tajemniczy Nieznajomy posuwa swą bezczelność do granic nonsensu! Tym razem dostanie solidną nauczkę. Uczuje na sobie moją ciężką rękę! — Cieszę się bardzo, drogi Rafflesie, że cię widzę... Postaramy się zatrzymać cię u nas dłużej...
Słowom tym towarzyszył głośny śmiech policjantów. W tej chwili otwarły się drzwi. Wszyscy zamilkli. Lokaj w liberii wniósł na tacy kartę wizytową.
Mister Hopp obejrzał ją kilkakrotnie.
— Fritz Reinhard, inżynier — przeczytał półgłosem.
Szybkim spojrzeniem obrzucił inspektora policji, który wraz ze swymi ludźmi ukrył się za portierą.
— Prosić.... — rzekł mister Hopp, wysunąwszy szufladę, w której znajdował się nabity rewolwer.
Z niemałym lękiem spoglądał w stronę drzwi.
Młody człowiek słusznej postawy, ubrany nader starannie, wszedł pewnym krokiem do biura. Można było poznać po ruchach i po zachowaniu, że był to ktoś należący do najlepszego towarzystwa.
— Jestem inżynier Reinhard, reprezentant firmy Kohlenhorst i Rifling. Przychodzę w sprawie bardzo poważnej, która może przynieść panu znaczne zyski.
Mówiąc te słowa, inżynier Reinhard zbliżył się nieznacznie do pancernej kasy, za którą ukryci byli policjanci. Spojrzał na konstrukcję i prawą rękę położył na zamku, jak gdyby starając się odkryć sekret mechanizmu.
— Stop! — krzyknął przemysłowiec, który nie spuszczał oka z posunięć inżyniera.
W tej samej chwili wyciągnął rewolwer i wycelował w jego stronę. Inżynier rzucił się naprzód, wytrącił mu broń; kula utkwiła w suficie.
— Czy pan oszalał? — zawołał przerażony. — Na pomoc! Na pomoc!
— Nie śpiesz się zbytnio chłopcze! Oto jesteśmy — zawołał Baxter.
Z rewolwerem w ręce wyskoczył ze swej kryjówki. Za nim wygramolili się policjanci. — Dwuch