Strona:PL Lord Lister -08- Kradzież w wagonie sypialnym.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
4

Zaklinam cię Edwardzie, nie stój na drodze do mojego szczęścia. Gdyby markiz de Frontignac dowiedział się, że jestem córką kabalarki i że wyciągnąłeś mnie w Kairze z więzienia, gdzie siedziałam za oszustwo i szantaż...
Wiem, że jesteś gentlemanem i że nie zdradzisz kobiety, zdanej na twoją łaskę i niełaskę.

Adrianna.

List ten zabolał markiza bardziej, niż rana.
— Podła żmija — jęknął. — I dla takiej kobiety wyrzekłem się najlepszego przyjaciela... Wybacz, Edwardzie...
Lord Lister chwycił obie ręce umierającego:
— Prosisz mnie o wybaczenie? To ja winienem prosić o to ciebie, ja, który zraniłem cię śmiertelnie...
— Nie ponosisz za to żadnej winy... To ja zmusiłem cię do tego pojedynku... Czemu jednak nie ostrzegłeś mnie wcześniej?
— Nie mogłem... Jestem gentlemanem... Ta kobieta oczarowała mnie swoją urodą. Przeżyłem z nią przelotny flirt i dlatego musiałem zachować tajemnicę, mimo, że chodziło o mego najlepszego przyjaciela.
— Rozumiem cię — odparł markiz słabym głosem — I ja nie postąpiłbym inaczej. Ale i ty musisz się dowiedzieć o pewnej tajemnicy. I ty również jesteś zgubiony.
— O nieszczęsny! Wydałeś tej kobiecie tajemnicę mego życia!... Czy wie ona, że lord Edward Lister i Raffles to jedna i ta sama osoba?
— Jeszcze nie, ale dowie się o tym niebawem...
— W jaki sposób?
— Owego wieczora, kiedyś tak mnie obraził śmiertelnie, rozżalony opuściłem bal wydany przez Ambasadę Portugalską i wróciłem do siebie do domu. Siadłem za biurkiem i spisałem wszystko co mi było wiadomym o twym podwójnym życiu. List ten zapieczętowałem i złożyłem nazajutrz w skrytce pancernej Banku Angielskiego...
— Cóżeś tam robił w Banku Angielskim?
— W banku tym mam skrytkę, w której przechowuję najcenniejsze me klejnoty. W tej skrytce złożyłem również fatalny list. Odnajdą go niewątpliwie po mojej śmierci.
— Czy jeszcze tam się znajduje? — zapytał Lister, drżąc jak w febrze.
— Tak... Dzisiaj, zanim wyszedłem z domu, dałem Adriannie klucz od skrytki ze słowami: „Jeśli dziś po zachodzie słońca nie zjawię się w domu, jedź natychmiast do Londynu, otwórz skrytkę i zabierz jej zawartość.“ Wydałem cię na pastwę sprzedajnej kobiecie, która wiedząc, że nią gardzisz, nienawidzi cię z całej duszy.
Twarz Tajemniczego Nieznajomego zmieniła się w jednej chwili.
— Czy zostawiłeś w Banku Angielskim dyspozycję, że każdy posiadacz klucza ma prawo otworzyć skrytkę?
— Tak... lecz nie sądź, aby mogło ci się to udać przy pomocy wytrycha...
— Wiem o tym... Gdzie twoja żona przechowuje ten klucz?
— Zawiesiła go na złotym łańcuszku, który nosi na szyji... Widziałem go jeszcze dziś rano.
— Czy sadzisz, że natychmiast uda się do Londynu?
— Z całą pewnością. Spieszno jej będzie do objęcia majątku. Będzie się obawiała zresztą, że rodzina moja sprzeciwi się jej prawom.
— Dobrze... — odparł Lister — Dopóki Adrianna nie jest jeszcze w Londynie, nie ma nic straconego. Możesz umrzeć w spokoju ducha, przyjacielu... Nie byłbym Rafflesem, Tajemniczym Nieznajomym, gdybym nie potrafił wykraść klucza tej kobiecie!
Ręka umierającego ścisnęła lekko jego dłoń. Oczy jego zaszły mgłą:
— Niech Bóg ci błogosławi, Listerze... Co za okropna kobieta!...
Ciało jego wyprężyło się.
— Umarł — szepnął Lister — Biedny, szlachetny, przyjaciel, który nie zdradził mnie za swego życia... śpij, przyjacielu! Lord Lister — Tajemniczy Nieznajomy — nie zapomni nigdy o tobie.
Zamknął powieki zmarłego i przyłożył wargi do jego czoła.
— Za piętnaście minut dziewiąta — rzekł, spojrzawszy na zegarek. Jeśli jeszcze dziś wieczór zechcę się udać do Hawru, muszę zdążyć na pośpieszny odchodzący z Gare Saint-Lazare o dziewiątej.
W tej chwili powrócili świadkowie pojedynku wraz z lekarzem.
— Markiz Raul de Frontignac nie żyje — rzekł Lister ze wzruszeniem. W ostatniej chwili pogodził się ze mną. A teraz panowie zechciejcie wrócić do Paryża razem z baronetem Bruce. Ja sam pojadę autem. Do widzenia!
— Na dworzec Saint-Lazare — rzucił krótki adres szoferowi — Musimy być na miejscu przed godziną dziewiątą!
— Nie sposób — odparł szofer — Ulice o tej porze są przepełnione... Nie wiem czy zdążymy na czas.
— Czyżby? — odpowiedział lord. — Zamieńmy się więc miejscami!
Powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Szofer usłuchał rozkazu. Maszyna ruszyła, z szybkością osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.

Kobieta — detektyw

— Proszę przyjść czemprędzej... Jestem u celu: klucz znajduje się w moim posiadaniu!
Niezwykłej piękności kobieta odłożyła słuchawkę telefonu.
Była to markiza Adrianna de Frontignac. Wszystko to, co lord Lister i młody markiz mówili o tej kobiecie, nie oddawało jeszcze czaru jej urody. Wspaniałe czarne włosy okalały twarzyczkę o idealnym rysunku. Jej piękne nogi i delikatne, wypielęgnowane ręce nie zdradzały zupełnie jej pochodzenia.
Markiza de Frontignac niezawsze zamieszkiwała arystokratyczną dzielnicę Paryża.
Jeszcze siedem lat temu mieszkała wraz z matką w malutkim, nędznym pokoiku w dzielnicy robotniczej.
Matka Faté — tak bowiem nazywała się ta, która wydała na świat późniejszą markizę de Frontignac — w swej młodości przebiegała prowincję francuską wraz z grupą akrobatów. Wyszła za mąż ze wędrownego kupca i wraz z nim przybyła do Paryża.
Mąż Faté — założył tu sobie mały sklepik. Los uśmiechnął się do niego i w krótkim czasie dorobił się małej fortuny. W cztery lata później został kompletnie zrujnowany.