Strona:PL Lord Lister -05- Uwodziciel w pułapce.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
13

Kapitan zajęty był właśnie wysłuchiwaniem dziennego raportu policji. W miarę czytania depeszy oczy jego ożywiły się i oddech stał się przyśpieszony.
— Co się stało, kapitanie — zapytał sierżant Tyller. — Czy nowa zbrodnia, czy też...?
— Wydaje mi się, że poznałem po wyrazie twarzy naszego szefa nową sprawkę Rafflesa — rzekł Marholm.
Kapitan Baxter rzucił ku niemu pełne wyrzutu spojrzenie.
— Zgadłeś Marholm — rzekł surowo — Jakkolwiek telegram nie pochodzi bezpośrednio od Rafflesa, to jednak treść jego dotyczy Tajemniczego Nieznajomego.
— Nie ulega kwestii — odparł Marholm, po przeczytaniu depeszy — że zazdrość i nienawiść są naszymi największymi wrogami.
— Uważasz więc znowu, że telegram jest zwykłą mistyfikacją?.
— Jestem tego więcej niż pewien — odparł Marholm — Telegram ten pochodzi od kobiety, której Raffles wyrządził krzywdę lub afront.
— Hm — odparł inspektor zamyślony. — Mimo to zemsta kobiety może nam ułatwić polowanie. Która godzina?
— Kwadrans po dziesiątej.
— Dobrze. Nie mamy ani chwili do stracenia. Przed upływem godziny Tajemniczy Nieznajomy winien się znaleźć w naszym ręku

Raffles w opałach

O umówionej godzinie Lord Lister zjawił się w mieszkaniu lady Magdaleny. Oczekiwała go w swym buduarze, urządzonym z elegancją i smakiem.
— Witam pana, milordzie — rzekła na przywitanie. — Oczekiwałam pana niecierpliwie. W niesieniu pomocy biednym nie lubię zwłoki.
Piękna jej twarz płonęła szlachetnym zapałem. Raffles przyglądał się jej z zachwytem.
Lady Magdalena skierowała się do swego biurka i wyjęła zeń paczkę banknotów.
— Bardzo proszę, milordzie, aby zaniósł pan tę sumę owej biednej rodzinie. Mam nadzieję, że w niedługim czasie da mi pan podobną okazję udzielenia pomocy nieszczęśliwym. A teraz przejdźmy do rozmowy na inne tematy. Przypuszczam, że nie przyszedł pan jedynie w celu załatwienia tej sprawy?
Rozmowa potoczyła się żywo. Raffles zachwycony był świeżością jej umysłu i wdziękiem, z jakim poruszała rozmaite tematy. Lady Magdalena była miłośniczką sztuk pięknych. Mieszkanie jej przypominało małe muzeum. Z dumą pokazywała Rafflesowi, który był znawcą wytrawnym, swoje ciekawe zbiory
— Proszę spojrzeć na tę miniaturę milordzie... Przypisują ją Gonzalesowi — rzekła lady, wskazując na portrecik damy, malowanej na porcelanie.
Ażeby lepiej przyjrzeć się arcydziełu, Raffles zbliżył się do okna i odsunął firankę. Natychmiast jednak cofnął się gwałtownie. Przypadkiem rzucił okiem na znajdujący się przed domem placyk. Spojrzenie to wystarczyło, aby ostrzec go o grożącym mu niebezpieczeństwie.
Ludzie inspektora Baxtera otaczali dom. Raffles zrozumiał, że obecność policji związana jest ściśle z jego osobą i że za parę chwil Baxter zadzwoni do drzwi mieszkania.
Mózg jego pracował nerwowo. Całkiem już opanowany i spokojny zwrócił się do pani domu:
— Bardzo piękna — rzekł oddając miniaturę — Gdyby rysy twarzy były cokolwiek ostrzejsze, przypisałbym ją Chateillonowi... Ale pomówmy o czym innym, milady. Muszę przedewszystkiem prosić panią o spokój. Za kilka minut zjawi się tu policja, aby mnie zaaresztować. Zdążyła już otoczyć dom. Czy mogłaby pani mnie ukryć?
Lady Magdalena spojrzała na niego ze zdziwieniem, przypuszczając, że nagle postradał zmysły. Lord Lister odgadł jej myśli.
— Jestem całkiem przytomny, milady — rzekł patrząc na nią smutno. — Musi się pani zdecydować. Nie jestem lordem Percy Menevalem: nazwisko moje brzmi — John C. Raffles, którego pani tak pragnęła poznać.
— To pan jest Raffles?...
Lord Lister skinął twierdząco głową. Zbliżyła się do niego i pchnęła lekko przed sobą.
— Niech pan wyjdzie tędy... Muszę pana uratować!
Ale jak? W zamieszaniu myśli jej nie pracowały sprawnie. Nie ulegało wątpliwości, że inspektor Baxter przeszuka dom, od piwnic, aż pod strych.
Weszli do kuchni. Nie było w niej inkogo.
— Gdzie kucharka? — zapytał Raffles.
— Nie wiem! Prawdopodobnie na rynku. O, może tam?
Wskazywała na rodzaj głębokiej otwartej szafy.
— Czy sądzi pani, że policja nie będzie mnie tam szukała?
Przysłowiowa niezręczność Baxtera musiałaby przekroczyć wszelkie granice.
W tej chwili rozległ się dzwonek u wejścia. Zbladła jak papier.
— Już są... Na Boga, co robić?
— Trudno — rzekł Raffles — to było do przewidzenia. Grunt, aby zachowała pani całą swą zimną krew Musi pani ukryć przede wszystkim mój kapelusz laskę i palto, znajdujące się w przedpokoju. Następnie uda się pani do salonu i będzie pani w żywe oczy twierdziła, że mnie nie ma. Co do reszty, niech pani zawierzy mnie...
Gdy lady Magdalena zjawiła się w salonie, pokojówka zaanonsowała przybycie komisarza policji. Udała ździwienie.
— Komisarz policji do mnie? Poproś go do pokoju.
Inspektor Baxter obrzucił pokój badawczym spojrzeniem.
— Milady — rzekł kłaniając się głęboko — Przepraszam za przykrość, jaką mimowoli muszę pani wyrządzić. Przybyłem tu aby zaaresztować niebezpiecznego złoczyńcę, który ukrywa się w pani domu.
Lady Heastwield wybuchnęła srebrzystym śmiechem:
— Co pan powiedział? Przestępca w moim domu? Musiał się pan pomylić chyba w adresie.
— O nie, milady. Zechce pani łaskawie zapoznać się z treścią powyższego telegramu — rzekł. wręczając jej telegram lady Rochester.