Strona:PL Lord Lister -05- Uwodziciel w pułapce.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

Słowom tym towarzyszyło ogólne przerażenie. Każdy zdawał się szukać sposobu odwrotu.
— A więc na cóż jeszcze czekacie? — rzekł lord niecierpliwie.
Kamienny spokój człowieka, który palił jaknajspokojniej papierosa, podziałał na służbę. Przyszli do wniosku, że rozsądniej zachować przyzwoity dystans.
Wszyscy słyszeli historię o nieprawdopodobnej jego zręczności.
— Milordzie — odezwał się lękliwy głos — sądzimy, że zatrzymanie Rafflesa to sprawa policji.
— Do licha! — zgrzytnął zębami lord — Zawiadomcie więc policję.
— Nie zapominajcie przy tym, pokłonić się serdecznie odemnie Baxterowi! — rzekł Raffles, nie ruszając się z fotela.
— Lord Rochester tymczasem komenderował przerażoną służbą. Bob przyniósł rewolwer, poczem służący opuścili pokój dla wykonania rozkazów swego szefa. Trzy osoby naszego dramatu pozostały znów same w pokoju.
— Pięknie — rzekł Raffles — możemy teraz porozmawiać poważnie... Czy wie pan, milordzie, że to co pan teraz robi jest zwykłym towarzyskim samobójstwem?
— Co pan ma na myśli? Czy samobójstwem będzie zdemaskowanie niebezpiecznego złoczyńcy i oddanie go w ręce władz?
— Oczywista... Nie zastanowił się pan nad tym, że nie obejdzie się tu bez publicznego procesu... Czy sądzi pan jednak, że zawaham się przed zdemaskowaniem przed całym światem zadziwiających praktyk lorda i lady Rochester?
Ukradkiem rzucił spojrzenie w kierunku lady Rochester, która zbladła jak ściana.
— Sąd potrafi ocenić należycie wagę na niczym nie opartych oświadczeń znanego opryszka — odparł lord Rochester.
— Mógłbym oświadczyć na przykład — ciągnął dalej Raffles, że 10 tysięcy funtów zostało skradzione przez wytworną lady Rochester biednym sierotom... Że znalazłem się w pokoju sypialnym pańskiej małżonki to jest bezsporne... Mógłbym bardzo łatwo wytłumaczyć swoją tam obecność.
Lord pozieleniał ze złości.
— Nikt nie uwierzy w potwarcze oskarżenia notorycznego złodzieja — zawołał.
— Czemu więc należy przypisać, że temu złodziejowi wyznaczyła uczciwa kobieta i małżonka lorda spotkanie? Czy żąda pan ode mnie dowodów wiarogodnego dowodu wiarołomstwa swej żony? Dostarczę panu z ochotą.
— Oskarżenia ludzi takich jak pan nie są zdolne nas dosięgnąć — rzekła lady Rochester, która dotąd nie mieszała się do rozmowy. — Mimo to, byłoby poniżej naszej godności dopuścić do roztrząsania publicznie tych spraw... Ludzie są podli i chętnie dają posłuch oszczerczym plotkom! Z tego względu radzę ci, drogi Edwardzie abyśmy puścili swobodnie tego zbira. Niech gdzieindziej dosięgnie go ręka sprawiedliwości.
— A dziesięć tysięcy funtów? — odezwał się lord Rochester.
— A jeśli bandyta jest w stanie udowodnić swe twierdzenia? — zaśmiał się lord Lister. — Powinien pan iść za przykładem żony, lordzie. Lady Rochester uczyniła mi formalną ofertę miłosną... Dziś coprawda przedostałem się do jej sypialni trochę niezwykłą drogą, lecz jutro miałem tam być przyjęty w całkiem inny sposób... Mnie pan ma do zawdzięczenia, że żona pańska nie zdołała pana zdradzić.
— Leo, czy to prawda? — zapytał, jąkając się ze wściekłości.
Lady Rochester, kryjąc twarz w dłoniach, osunęła się na fotel. Odpowiedź była zbyteczna. Lord rzucił się na nią. Zagrodził mu drogę Raffles.
— Nic pan nie zrobi złego tej kobiecie — rzekł — Nie leży w moich intencjach rozrywanie małżeństw... Jesteście nawzajem siebie warci... Proszę nie zapominać, lordzie, że wraca pan z mieszkania pięknej Arabelli Norfolk, że mieszkanie to nawet zapisane jest na pańskie nazwisko...
Słysząc te słowa, lady Rochester wyprostowała się...
— Co za podłość! — syknęła.
Byłoby doszło do ostrej sceny między małżonkami, gdyby nie interwencja Rafflesa.
— Proszę zaczekać z tym przynajmniej do jutra — rzekł spokojnie. — Tymczasem zechce pan odwołać swych ludzi z posterunków, jakie im pan wyznaczył...
— A list mej żony? — jęknął lord.
— List ten będzie mi jeszcze potrzebny na wypadek, gdyby lady Rochester nie chciała dobrowolnie zrezygnować z piastowanych przez nią stanowisk w towarzystwach dobroczynnych. I jeszcze jedna sprawa: nie mam chwilowo zamiaru opuszczać Londynu... Pozostanę w dalszym ciągu dla wszystkich lordem Percym Meneval... Jeślibyście robili mi jakiekolwiek trudności, działać będziecie na własną szkodę... Odwrotnie, dopóty pozostawicie mnie w spokoju — z mojej strony nic wam grozić nie będzie... A teraz proszę, ułatwijcie mi zniknięcie w sposób możliwie najdyskretniejszy.
Lord tłumiąc wściekłość udał się do służby, aby pod jakimś pozorem odwołać wydane rozkazy. Pokój sypialny wychodził na park. Nagle dał się słyszeć zgrzyt zatrzymującego się przed domem auta.
— Inspektor Baxter — zaanonsował służący...
Istotnie inspektor Baxter przybył na miejsce wraz z oddziałem policji. W cigu kilku chwil, cały dom został otoczony.
Ruchem pełnym rozpaczy, lord wyciągnął ręce w stronę Rafflesa.
— Widzi pan do czego doprowadza głupi upór — rzekł Raffles obojętnie, jakby cała ta sprawa nie jego tyczyła. — Zasługuje pan na to, żebym pozwolił się zaaresztować... Zrobiłbym to niewątpliwie, gdyby nie litość, jaką dla was żywię... Powiedz pan służbie, że przychodzi pan natychmiast.
Mówiąc te słowa sięgnął do kieszeni swego żakietu, skąd wyjął perukę siwawą i brodę sztuczną. Włożył je zręcznym ruchem i podszedł do toalety. Dzięki szminkom, których było tam poddostatkiem — twarz jego pokryły liczne zmarszczki. Oczy przygasły i spoglądały smutnie z podkrążonych sino oczodołów. Z łatwością mógł teraz lord rozpoznać owego starca, który przeszkodził mu w spotkaniu z młodą dziewczyną. To przeobrażenie nie trwało dłużej, niż dwie minuty.
— Pozwól mi mówić i odpowiadaj tylko twierdząco na wszystkie moje pytania — szepnął do ucha, — kierując się w stronę drzwi.
— W przedpokoju czekał na nich Baxter otoczony policją. Miał minę psa gończego, który wie, że tym razem zwierzyna mu nie ujdzie. Zdziwił się