Strona:PL Lord Lister -02- Złodziej kolejowy.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
8

niż tracąc całe dni na sprzeczkach z inspektorem Baxterem.
Marholm, Anglik i demokrata, nie krępował się odpowiedzieć ostro swemu szefowi... Baxter nie brał mu tego za złe:
— Zostaw niemądre żarty... Piszmy protokuł...
Skończywszy pisać, dał go do podpisania bankierowi.
— Jak pan sądzi, — zapytał Marholma lękliwie, gdy znaleźli się już na dole, — kiedy nastąpi aresztowanie Rafflesa?
— Na święte Jury, kiedy będą w niebie dziury — odparł Marholm.
Tymczasem pisma popołudniowe głosiły nową sensację:
„Raffles przy pracy po dwumiesięcznej przerwie... Włamanie do kasy banku Felixa Meyer-Wolfa!... Kradzież miliona futnów sterlingów... Gdzie ukrywa się John C. Raffles?... krzyczały nagłówki.
W pół godziny później lord Lister z zainteresowaniem czytał w gazetach szczegóły popełnionej przez niego kradzieży.
— Słuchaj, Charly — rzekł do swego przyjaciela, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu — A może to tyś ukrył milion funtów?
Charly spojrzał nań ze zdziwieniem:
— Ja? Musiałbym chyba mieć przy sobie kufer, a nie tylko kieszenie od spodni...
— I ja jestem tego samego zdania... Ale gazety piszą inaczej... Czytaj!
— Jak to jest możliwe? — zapytał Charly.
— Zupełnie zwyczajnie... Ten człowiek, Meyer-Wolf, zrobił na naszym włamaniu pierwszorzędny interes... Przechowywał on u siebie depozyty swoich klientów na bardzo wysoką sumę... Dziś, gdy historia włamania stała się głośną, może wstrzymać wypłaty i nikt nie weźmie mu tego za złe... Tymczasem pieniądze ukrył w całkiem innym bezpiecznym miejscu... Przykro mi, że wbrew mej woli pomogłem mu przy skrzywdzeniu swych klientów...
Pogrążył się w niewesołych myślach..
— Już mam! — krzyknął po chwili — Znalazłem sposób na unieszkodliwienie łajdaka... Wśród papierów jego znalazłem list, który może nam teraz oddać nieocenione usługi... Jakiś włoski książę pragnął zaciągnąć u niego pożyczkę, którą chciał zagwarantować na hypotece swych wspaniałych winnic... Przypuszczam, że lichwiarz wkrótce przedsięweźmie podróż do Italii. A teraz pisz, co ci podyktuję:

Do redakcji pisma
Wtej chwili przeczytałem w Pańskim poczytnym piśmie opis włamania do banku Felixa Meyer-Wolfa... W opisie tym są poważne nieścisłości, które pragnę sprostować. Oświadczam uroczyście, że w kasie banku nie było ani grosza.... Znalazłem jedynie książki handlowe i papiery... Tytułem rekompensaty za trud i emocje pozwoliłem sobie zabrać kolię z cennych diamentów. To wszystko.
Prosząc o umieszczenie powyższego oświadczenia, kreślę się z poważaniem

John C. Raffles.

Podczas gdy Charles Brand przepisywał ten list w wielu egzemplarzach, Tajemniczy Nieznajomy połączył się telefonicznie z bankierem Meyer-Wolfem.
— Tu mówi pośrednik John Smith — rzekł Raffles. — Dziś rano otrzymałem list od księcia Travesti z Florencji...
— ......?
— Jest to mój stały klient... Pisał mi, że wszedł z panem w kontakt w sprawie pewnej pożyczki... Sprawa jest pilna i jeśli nie zakończy pan szybko tej tranzakcji, polecę mu kogoś innego...
— To zbyteczne... Czytał pan prawdopodobnie w gazetach, że zostałem tej nocy okradziony... Gdyby nie to, już od dawna znajdowałbym się w pociągu zdążającym do Włoch... Niech pan zawiadomi księcia, że wyjadę w sobotę.
— Czy to jest pewne?
— Mur — odparł bankier.
John Raffles odwiesił słuchawkę telefonu. Twarz jego promieniała.
W kwadrans później lord Lister i Charles Brand wkładali do skrzynki pocztowej, umieszczonej w odludnej dzielnicy, plik listów przeznaczonych dla redakcyj pism.
Po powrocie do domu lord Lister uległ kompletnej metamorfozie.
— Odprowadzisz mnie na pociąg — rzekł do Charlesa, który ze zdumieniem przyglądał się nowej postaci swego przyjaciela...
Na dworcu lord Lister wzbudzał ogólną sensację: któż mógłby rozpoznać wytwornego światowca w skurczonej postaci starego Żyda, który wyglądał jak dopiero wczoraj wyrwany z zapadłego galicyjskiego miasteczka?
Charles Brand, towarzysząc tej dziwnej postaci, odczuwał lekkie zakłopotanie. Czterej wywiadowcy Scotland Yardu przechadzali się spokojnie wzdłuż peronu kolejowego, gdy lord Lister postękując wszedł do przedziału III klasy. Oni również rzucili parę żartobliwych uwag pod adresem śmiesznego Żyda w długim chałacie.
— Ci ludzie powinni mieć w głowie co innego, a nie żarty! — rzekł Raffles do Branda. I oni nazywają się detektywami! Co za ironia! W ciągu kilku dni dam znać o sobie. Jutro zadzwonisz do bankiera Felixa Meyera-Wolfa, podając się za pośrednika Johna Smitha. Dowiesz się czy już wyjechał. Gdy tylko otrzymasz wiadomość, że opuścił Londyn, zatelegrafujesz mi na nazwisko Charly Webera na poste restante we Florencji.
Pociąg ruszył.
Gdy Charles Brand wychodził ze stacji, mali roznosiciele gazet wykrzykiwali na całe gardło:

Sensacyjna nowina! List Tajemniczego Nieznajomego!

Charles Brand kupił numer gazety i przeczytał artykuł, napisany przez niego pod dyktando lorda.
W tej samej chwili inspektor policji Baxter czytał wiadomość, opublikowaną w pismach.
— Co ty o tym myślisz? — rzekł, zwracając się do Marholma.
— Musi to być szczera prawda — odparł zagadnięty, — Jak dotąd, Raffles nie skłamał ani razu.
— Odnaleźć mi natychmiast bankiera — zawołał inspektor.
Felix Meyer-Wolf siedział przy kasie w swym banku. Gestykulował gwałtownie i tłumaczył się przed tłumem wierzycieli, którzy złorzeczyli mu, przybierając groźną postawę.
— To kłamstwo, co pisze Raffles. Ten człowiek chce mnie zrujnować kompletnie.
Policjant rozkazał ludziom rozejść się i zamknął drzwi. Następnie polecił bankierowi, aby udał się wraz z nim do Scotland Yardu. Opuścili bank tylnym wyjściem.