Strona:PL Lord Lister -01- Postrach Londynu.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

Charles Brand podniósł się, uścisnął przyjaźnie rękę Listera i wyszedł.
Zaledwie zdążył opuścić gabinet, gdy do pokoju weszła młoda kobieta o twarzy zakrytej gęstą woalką.
— Jakże się cieszę, miss Walton! — rzekł młody człowiek. Z galanterią ucałował rękę dziewczyny.
— Pozwoliłem sobie napisać do pani. Musiałem się koniecznie z panią zobaczyć i bardzo jestem wdzięczny, że pani przyszła.
— To ja jestem winna panu wdzięczność — odparła poprostu.
Odrzuciła w tył woalkę. Lord Lister ujrzał twarzyczkę Madonny o jasnych przezroczystych oczach, stanowiących kontrast z głęboką czernią gęstych włosów. Lord wskazał jej miejsce w fotelu blisko kominka i sam usiadł przy niej.
— Muszę panu podziękować za wezwanie — rzekła.
Jej duże oczy napełniły się łzami:
— Potrzeba mi pańskiej pomocy. Mam ciężko chorą matkę a wszystko to, co zostawił nam ojciec, zostało już dawno sprzedane. Na wszystkie strony starałam się o zajęcie, Jak się skończyło z mą ostatnią posadą sam wie pan najlepiej. To co spotkało mnie u Browna zdarzało się prawie wszędzie. Och to okropne! Gdy tylko rozpoczynałam jakąś pracę, mój szef, od którego zależałam, starał się mnie uwieść najpierw tysiącem obietnic a później groźbami. Ponieważ stawiałam opór, szybko znajdowałam się na bruku.
— Biedne dziecko! — rzekł lord Lister z współczuciem. Wiem ile dziewcząt zeszło w ten sposób na złą drogę. Powinniśmy biczować tych nędzników, którzy je do tego doprowadzają. Proszę mi powiedzieć, w jaki sposób mogę pani pomóc?
Podniosła ku niemu swe rozświetlone słodyczą oczy i rzekła:
— Trudno jest człowiekowi nieprzywykłemu żebrać pomocy. Wiem, że ani jako robotnica, ani jako pracownica biurowa nie będę nigdy dostatecznie uprzejma względem mego szefa.
— Tak, ma pani słuszność — przerwał jej lord Lister, ale zostawmy tę sprawę. Wyjeżdżam w tych dniach w dość długą podróż i pragnąłbym pani dostarczyć zajęcia na czas mej nieobecności. Chodzi mi o przepisanie dużego dzieła. Zajmie to pani niewątpliwie kilka miesięcy. Praca ta pozwoli pani na pozostawanie w domu i pielęgnowanie chorej matki.
Zbliżył się do biblioteki i wyjął z niej pięć grubych tomów historii naturalnej.
Dziś wieczorem służący mój zaniesie te książki do domu pani. Ponieważ jednak nieobecność moja może się przedłużyć, zechce pani przyjąć te pieniądze jako zaliczkę na jej przyszłe wynagrodzenie.
Wyjął z kieszeni portfel i do leżącej na stole koperty włożył sporą ilość banknotów. Z wytwornym ukłonem podał kopertę dziewczynie.
— A teraz droga pani — rzekł nie zostawiając jej czasu na odpowiedź — proszę wrócić do domu i z całym spokojem poświęcić się pielęgnowaniu chorej matki. Jeżeli honorarium, które zaofiarowałem, wydaje się pani zbyt wygórowane, to pozwalam sobie wyjaśnić, że przywykłem płacić wedle moich własnych dochodów, to jest po królewsku. Proszę nie krępować się z wydatkami. W żadnym wypadku niech pani nie uważa się za zobowiązaną w stosunku do mnie. Pieniądze te są zwykłym wynagrodzeniem za pracę.
Do gabinetu wszedł lokaj i zaanonsował:
— Komisarz policji Baxter, ze Scotland Yardu.
— Baxter? — zapytała miss Walton — i wyraz przerażenia pojawił się na jej pięknej twarzy.
— Co się pani stało? — zdziwił się lord Lister.
— Niech mi pan pozwoli opuścić ten dom, aby mnie nie spostrzeżono — rzekła drżącym głosem. — To mój daleki krewny, człowiek twardy i egoista. Gdy zwróciłam się do niego z płaczem, prosząc o pomoc dla mej matki, wyrzucił mnie za drzwi, mówiąc, że ludzie tacy jak my, którzy nic nie potrafią zrobić, powinni rzucić się do Tamizy, gdyż świat i tak na tym nic nie straci.
— Dobry obywatel! — rzekł lord Lister. — Proszę obetrzeć oczy, miss Walton. Niech pani nie myśli więcej o nieludzkiej okrutności tego człowieka. Od dziś ma pani we mnie brata, na którego zawsze może pani liczyć.
Słowa te napełniły serce dziewczyny pokrzepieniem i radością. Utonęła wzrokiem w oczach lorda Listera, szepcząc:
— W jaki sposób będę mogła się panu odwdzięczyć?
Przez chwilę lorda Listera ogarnęło pragnienie, aby otoczyć ramieniem kibić tego młodego i czystego stworzenia i przycisnąć dziewczynę do serca. Opanował się jednak: Nie chciał, aby pomyślała, że w ten sposób szuka sobie rewanżu. Przez chwilę spoglądali na siebie w milczeniu. Czuli, że miłość łączy ich niewidzialną a silną nicią. Lord Lister szybko odzyskał panowanie nad sobą. Ukłonił się przed dziewczyną, złożył braterski pocałunek na jej czole. Nie obraziła się.
— Niech pani wróci do siebie, panno Heleno — rzekł, nazywając ją po raz pierwszy po imieniu. — Niech Bóg ma panią w swej opiece. Kto wie, czy wkrótce nie będę potrzebował pani pomocy.
Wymienili krótki serdeczny uścisk dłoni. Lord Lister wezwał lokaja i rozkazał mu wyprowadzić miss Walton tylnym ukrytym wyjściem.
— Za późno dla mnie — szepnął, gdy drzwi zamknęły się za młodą dziewczyną. — Na drodze którą obrałem nie wolno mi wzbudzać miłości. Gdybym ją poznał parę miesięcy temu, życie moje może ułożyłoby się inaczej.
Twarz jego spoważniała. Usiadł znów w głębokim fotelu przy kominku i zapalił papierosa. Zaciągnął się kilkakrotnie wonnym dymem, włożył monokl do oka i z całkowicie obojętną miną wydał lokajowi rozkaz wprowadzenia komisarza policji Baxtera ze Scotland Yardu.


∗             ∗


Kradzież z włamaniem

— Przyszedłem aby pana bronić — oświadczył na wstępie komisarz Baxter po przywitaniu się z lordem Listerem.
Ironiczny uśmiech błąkał się koło warg młodego lorda.
— Mnie bronić? — rzekł. — To bardzo ciekawe. Nie przypuszczałem dotąd, że potrzebuję obrony, Czy jestem aż tak słaby?
Mówiąc to, wyprężył swe atletyczne muskuły i wzrokiem pełnym pogardy zmierzył niższego odeń o całą głowę komisarza.
— Nie chodzi tu o zamach na pańską osobę — odparł.
— Nie radziłbym nikomu próbować — zaśmiał się lord. Mam za sobą kilka nagród bokserskich