Strona:PL Lope de Vega - Don Felix de Mendoza.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieńcza. Kochaiąc tę, którą ty Nayjaśniéyszy Panie kochasz, iakimże byłoby nierozsądkiem, karmić się próżną nadzieią? Jakaż niewdzięczność za to, co ci winienem? iaka zuchwałość stawać się twoim rywalem! Nadto, Hrabia niebędzież się na mnie użalać, że opieką iego wsparty, albo sam zwodzić zamyślam, albo staię się narzędziem téy popędliwéy miłości — Już boiaźń i podéyrzenie umysł mu mieszaią, cnoty nawet twoie Nayjaśniéyszy Panie, uspokoić go nie mogą — On sobie wyobraża, że z twoich zleceń życie mu odebrać zamyślam, że twoia poufałość dla mnie, iest tego zapłatą. On wszystkie kroki moie uważa, on mi odbiera broń, on sprzęty moie ogłada. Wszystko to śmiertelnym strachem napełnia duszę moię; i ieżelibym pozostał na twoim dworze Nayjaśniéyszy Panie, obraziłbym godność Waszéy Królewskiéy Mości. Samo tylko oddalenie, da mi zapomnieć Elwirę — Pozwól mi więc Nayjaśniéyszy Panie, opuścić Aragonią, i w Neapolu szukać zręczności pełnienia usług twoich. Zniszcz w sercu moim ten porywczy zapęd miłości, który moię miesza spokoyność...

Król.

Otwartość twoia Don Felixie, tym bardziéy powiększa móy szacunek ku tobie. Smuci mię twóy odjazd, lecz przeszkodzić mu nie mogę. Nie oddalay się iednak bez widzenia się ze mną; pamiętać ia będę na twoie za-