Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ilekroć wydarzył się jaki wypadek, przypisywałem go Erykowi, inni zaś mówili: to sprawa „Upiora Opery“! Ile razy słyszałem te słowa, wygłaszane z drwiącym uśmiechem! Nieszczęśliwi! Gdyby wiedzieli, że Upiór ten był z krwi i kości i straszniejszy stokroć od tego cienia, którego ze śmiechem wywoływali...
Pomimo więc zapewnienia Eryka, że się zmienił od chwili, „gdy pokochany został bezinteresownie“, drżałem, myśląc o tym potworze.
Jego nadzwyczajna, odpychająca brzydota, stawiająca go po za nawiasem społeczeństwa, wpoiła w niego przekonanie, że zwolniony jest ze wszelkich obowiązków względem tego świata i czyniła go bezwzględnym i okrutnym.
Sposób w jaki mi mówił o swojej miłości, potęgował tylko moje obawy.
Wydarzenie to o którem mówił drwiącym ironicznym głosem, mogło się wiązać z całym szeregiem faktów niepokojących i złowrogich. W czasie tym wykryłem ów dziwny stosunek, wiążący go ze śpiewaczką, Krystyną Daaé.
Ukryty w pokoju, przylegającym do garderoby Krystyny, bywałem świadkiem przepięknych seansów muzycznych, które młodą dziewczynę wprowadzały w stan dziwnej ekstazy.
Jeszcze lepiej zrozumiałem niezwykły ten stosunek, gdy przekonałem się, że Krystyna nie widziała do tego czasu ohydnej twarzy Eryka.
Przy pierwszej sposobności wsunąłem się do