Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i że lubił zadziwiać drugich genjalnym swoim umysłem.
Na zapytanie moje roześmiał się i wskazał mi długą łodygę trzciny.
„Sztuczka moja jest głupia jak but, — rzekł, — ale to mi pomaga oddychać i śpiewać w wodzie. Nauczyłem się tego od piratów w Tonkinie, którzy w ten sposób mogą się godzinami całemi ukrywać pod wodą“.
„To sztuczka, która mnie mogła o śmierć przyprawić — rzekłem ostro. — Przypomnij sobie Eryku twoją przysięgę! Zbrodnie miały się już nie powtarzać!..“.
„Czy kiedykolwiek byłem zbrodniarzem?“ — wymówił z prostotą.
„Nieszczęśliwy!... — krzyknąłem. — Zapomniałeś widocznie „o różowych chwilach Mazanderanu“?“
„Tak, — odparł ze smutkiem, — wolę o nich zapomnieć...“
„To wszystko, to przeszłość, — rzekłem. — Ale jest teraźniejszość, z której rachunek zdawać mi musisz, bo gdyby nie ja, to ona by dla ciebie nie istniała! Pamiętaj, że uratowałem ci życie! Eryku, — dodałem po chwili, chcąc korzystać z nastroju chwili, — Eryku, przysięgnij mi...“
„Nigdy nie dotrzymuję przysiąg“, — odparł szorstko.
„Więc powiedz mi, mnie tylko... lecz żyrandol... Eryku... ten żyrandol...“.
„Co chcesz powiedzieć?...“
„Wiesz dobrze...“.