Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Może to „On“.
„On“. Nie! Gdyby on przybywał, widzielibyśmy przedewszystkiem jego ogniste oczy. Są one dla nas rodzajem ostrzeżenia... Ale może nadejść ztyłu... podstępnie i wtedy grozi nam śmierć, jeżeli nie zdołamy uchronić się w ten sposób, jaki panu wskazałem“.
Zaledwie Pers wymówił te słowa, gdy przed ich przerażonemi oczami stanęła fantastyczna i straszna postać.
Nietylko oczy, ale twarz cała, gorzała oślepiającym niezwykłym blaskiem.
Twarz ta ognista, bez korpusu, szła ku nim na wysokości wzrostu człowieka.
Od okropnego tego zjawiska, czyniącego wrażenie wielkiego płomienia o kształcie ludzkiej głowy, buchały oślepiające, fosforyczne iskry...
„Ach! — syknął Pers, przez zaciśnięte zęby. — Pierwszy raz widzę coś podobnego. Wachmistrz straży ogniowej mówił prawdę! To nie „on“, ale może „on“ to zjawisko nam przysyła! Baczność p. de Chagny. Na miłość boską, trzymaj ciągle rękę na wysokości twarzy!!“