Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To mówiąc, pchnęła go pięścią w plecy i popędzała go prętem, wyłamanym z płotu. Andor poddawał się z rezygnacyą, smutno zwiesiwszy głowę. Wiedział bowiem, że był zgubiony, że u tej strasznej kobiety ani prośbą, ani groźbą niczego nie wskóra. Wszak było to w czasie rewolucyi, kiedy nie obowiązywało żadne prawo. Nie miał też nadziei wzruszyć okrutnicy w jakikolwiek sposób.
Gdy go doprowadziła pod próg swej chaty, zatrzymał się i rzekł:
— Jeżeli masz zamiar zabić mnie, nie zwlekaj. Uczyń to zaraz.
— A ty, zabiłeś mnie zaraz? — zapytała z łotrowskiem wejrzeniem. — Cha, cha, cha! ty wolałeś mordować mnie powoli i jeżeli żyję dziś, to nie jest to wcale twoją zasługą. Musisz umrzeć, ale powoli, po przejściu wszelkich męczarni, które mnie zadałeś ty, bezbożniku!
Po tych słowach wepchnęła go do kurnika i zasunęła rygiel.
Tu leżał nieszczęśliwy na garści słomy, dopóki powstańcy nie wydalili się ze wsi. Potem otwarła drzwi i wyciągnęła go z tego więzienia, podczas gdy parobek wyprowadził z obory wołu i zaprzęgał go do pługa. Teodora przyprowadziła swego więźnia i zaprzęgła go również razem z wołem.
Zaprzągnięty do pługa baron, nie stawiał bynajmniej oporu, wiedząć, że tem jedynie pogorszyłby swoje położenie, a tymczasem może przecie zdarzyć się przypadek... ratunku. Poddał się więc, a okrutnica chwyciła bat i dalej... orać!
W jednej chwili zebrało się liczne zbiegowisko gawiedzi, która obrzucała nieszczęśliwego człowieka stekiem wyzwisk i szyderstw. Kto żyw, miał coś do powiedzenia byłemu swemu panu.
Po trzech dniach takiej orki, siły barona wyczerpały się zupełnie. Czwartego dnia padł na roli, mrucząc:
— Dalej już nie mogę, choćbym chciał, nie mogę:
Ale ona wymierzyła mu kilka batogów, więc biedaczysko czynił nadludzkie wysiłki, by sprostać niezwykle ciężkim męczarniom. Gdy następnego dnia zaprzęgła go