nie zaś większości rewolucjonistów, które było zjawiskiem zupełnie naturalnem, żadnych specjalnych obaw wywołać nie mogło. Skoro postawienie zadań było słuszne, skoro istniała energja, aby ponownie próbować urzeczywistnienia tych zadań — chwilowe niepowodzenia stanowiły pół-biedy. Doświadczenie rewolucyjne i sprawność organizacyjna — to rzeczy do nabycia. Byle tylko była chęć do wyrabiania w sobie tych niezbędnych zalet! Byle tylko istniała świadomość braków, świadomość, która w pracy rewolucyjnej znaczy więcej, niż połowa poprawy!
Ale z pół-biedy zrobiła się cała bieda, kiedy ta świadomość poczęła przygasać (a była ona wśród działaczy wspomnianych grup bardzo żywa), kiedy zjawili się ludzie, — a nawet organy socjaldemokratyczne, — które gotowe były braki podnieść do godności cnoty, które usiłowały nawet teoretycznie uzasadnić swe niewolnicze korzenie się przed żywiołowością. Czas już podsumować wyniki tego kierunku, którego treść charakteryzuje bardzo nieścisłe zbyt ciasne dla określenia go pojęcie «ekonomizmu».
Zanim przejdziemy do literackich objawów tego korzenia się, zwróćmy uwagę na następujący charakterystyczny fakt (zakomunikowany nam z wyżej wspomnianego źródła), fakt, który rzuca pewne światło na to, jak w środowisku czynnych w Petersburgu towarzyszy powstawały i rosły różnice dwuch przyszłych kierunków socjaldemokracji. Na początku roku 1897 zdarzyło się, że A. A. Waniejew i niektórzy inni z jego towarzyszy byli przed zesłaniem na pewnem prywatnem zebraniu, na którem zeszli się «starzy» i «młodzi» członkowie «Związku walki o wyzwolenie klasy robotniczej». Mówiono głównie o organizacji i w szczególności o tym samym «statucie kasy robotniczej», który w ostatecznej swej redakcji
czasie brak było warunków dla innej walki, niż walka o drobne żądania» — oświadczają ekonomiści w swym «Liście do organów socjaldemokratycznych» («Iskra», Nr. 12). Fakty, przytoczone w tekście dowodzą, że to twierdzenie o braku warunków jest biegunowo sprzeczne z rzeczywistością. Nietylko w końcu, lecz nawet w połowie ostatniego dziesięciolecia istniały najzupełniej wszystkie warunki dla innej pracy, niż walka o drobne żądania, wszystkie warunki — prócz dostatecznego przygotowania kierowników. I oto, zamiast otwarcie przyznać się do tego braku przygotowania z naszej strony — ze strony ideologów, kierowników, «ekonomiści» chcą zwalić wszystko na «brak warunków», na wpływ środowiska materjalnego, wykreślającego drogę, z której żadni ideologowie nie potrafią sprowadzić ruchu. Cóż to jest, jeśli nie niewolnicze korzenie się przed żywiołowością? jeśli nie rozmiłowanie się ideologów we własnych brakach?