Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wina! — wołaliśmy, a gdy woźny Walenty, na skinienie przewodniczącego, wniósł nowy zasób Romane conti, natychmiast zaczęliśmy egzekucyę, lejąc w skazańca kielich za kielichem, przy okrzykach: — Winien, więc od win niech będzie ścięty!............
Tu zaszła rzecz zgoła przez nikogo nieprzewidywana i której, jeżelibyśmy chcieli w trzeźwem zastanowieniu dociekać przyczyn, musielibyśmy się ze zdaniem skazanego właśnie zgodzić, że ściętym może być prawdziwie tylko przeciętny.
Jakoż gdyśmy z wszystkiej rozporządzalnej ilości win użytek karny zrobili, wszystkim nam, prócz skazanego, szumiało w głowach. Dusze nasze odcięły się od ciał, jako jasne ćwieczki, a serca nasze zalała jakaś wszechprzebaczająca dobroć, zapewne ta najwyższa, ze złem się stykająca...
— Łaski! Łaski! — wołaliśmy.
— Darować skazanemu ścięcie fizyczne!
— Nie można go ściąć!
— Miłosierdzia!
Płacze zaczęły się zrywać.
Oskarżyciel, zamiast nad wykonaniem wyroku czuwać w całej rozciągliwości, opierał się o obrońcę, niby o poręcz, i obaj w bratniem współdziałaniu wy-