Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niewiast, że nie powiem służących, nie uciekłaby się sama pod twoją tępicielską obronę!... Żądasz od nas litości dla służącej, a nie masz jej dla biednego samotnika, czuwającego, gdy świat zasypia, czuwającego nad księgami właśnie po to, by świat ten mógł drzemać!... I wierzajcie mi, ty oskarżycielu publiczny i wy, sędziowie, wierzajcie mi, że świat ten nie żałuje sobie drzemki, świat ten, a raczej półświat tańczący i objadający się podług ustalonych przepisów, reguł i obrządków!... Tak, sędziowie! Oto siedzi przed wami opacznik, odmieniec. Zetnijcie go, ale wraz z nim zetnijcie i tę drugą połowę świata, która czuwa, gdy my śpimy — my, których duszę stanowi przeciętność. Zetnijcie wszystkich nieściętych jeszcze! Zetnijcie wszystkie głowy płonące ku mrzonkom! Zetnijcie wszystkich, wszystkich zróbcie przeciętnymi; ale baczcie, o sędziowie, żeby wam samym przez tę przeciętność nie odcięto dróg do tego niezdrowo, nie utrudzenie czuwającego świata nieprzeciętnego!«
Obrońca przerwał i zdawało się nawet, że skończył, ponieważ, kiwnąwszy na woźnego, kazał sobie wlać w kieliszek Romane conti, siadł i niezwłocznie jął niem zwilżać krtań powyższemi, w kierunku oskarżyciela wypowiedzianemi a częściowo i do nas pitemi sarkazmami nadwerężoną.
Milczeliśmy. Oburzało nas to, że podsądny śmie