Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dugrival pracował w tym samym fachu, co i ty... No, nie na wielką skalę... byliśmy mniej wymagający... podczasu do czasu trochę złota... portmonetka albo portfel... Gabriel, przez nas przyuczony urządzał to zgrabnie.. na wyścigach... W ten sposób uciułaliśmy trochę grosza...
— To ślicznie!...
— A widzisz, cieszę się, że ci się to podoba. A jeśli o tem mówię, — to poto, byś aię przekonał, że nie masz do czynienia z nowicjuszką i na ratunek znikąd liczyć nie możesz. Ten pokój łączy się z moją sypialnią — i ma odrębne, nieznane nikomu wyjście. Był to gabinet Dugrivala: tu przyjmował swoich przyjaciół, — tu miał magazyn swych rozmaitych ubrań, przyrządów... nawet osobny telefon, jak widzisz. Nie masz co spodziewać się ratunku. Twoi przyjaciele i wspólnicy tu cię szukać nie będą, — skierowałam ich na inny trop. Wszystko przepadło! No, orjentujesz się już w swojej sytuacji?
— Tak.
— Zatem podpisz te czeki.
— A jeżeli podpiszę, — odzyskam wonlość?
— Najpierw muszę podjąć pieniądze.
— A potem?
— Potem będziesz wolny. Przysięgam na zbawienie mej duszy.
— Niebardzo w to wierzę.
— Przecież niemasz innego wyboru!
— Tak, to prawda. Dawaj.
Rozwiązała mu prawą rękę, a podając pióro, mówiła:
— Pamiętaj, że na każdym czeku jest inne nazwisko, wypisane innym charakterem pisma.
— Wiem o tem dobrze.
Podpisał wszystkie czeki.
— Gabrielu, — zwróciła się do swego synowca, — teraz dziesiąta. Jeżeli do dwunastej nie wrócę, — będzie to znaczyć, że ten łotr urządził mi jakiś kawał. Wtedy możesz mu palnąć w łeb. Zostawiam ci