Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiesz co mały, — mówił do niego, — aż strach patrzeć na ciebie. Jeżeli masz zamiar mnie zabić, nie żenuj się, proszę, — ale zrób przyjemną miną! Myśl o śmierci wydawała mi się dotąd zawsze niesłychanie zabawną. A przy tobie — aż mię ciarki przechodzą! Dobranoc, — wolę spać, niż patrzeć na ciebie!
Gabriel jednak, posłuszny rozkazom ciotki, zajmował się rannym niesłychanie troskliwie. Pacjent już nie gorączkował, odżywiał się mlekiem i bulionem, nabierał pomału sił i humoru.
— Kiedyż pierwszy raz wyjadę na spacer? — żartował sobie. — Powóz już zamówiony? Odpowiadaj-że przecież, odezwij się, uśmiechnij! Przypominasz mi wierzbę płaczącą! No dalej, uśmiechnij się!
Któregoś dnia, gdy się obudził, poczuł, że coś mu dziwnie dokucza i zawadza. Przekonał się też niebawem, co to znaczy. Oto w czasie snu skrępowano mu ręce, nogi i piersi. Przywiązany był do łóżka cienkiemi stalowemi sznurkami, i to tak mocno, że za najlżejszym ruchem wpijały mu się one w ciało.
— Aha, — zwrócił się do Gabriela, — widzę, że to już na serjo tym razem. Będziemy kurczątko zarzynać, co? Żali to ty mnie będziesz operować, archaniele Gabrielu? W takim razie proszę cię bardzo o staranne oczyszczenie noża. Przedewszystkiem antyseptyka!
Urwał, słysząc skrzypienie otwieranych drzwi. Na progu, na wprost niego, stała pani Dugrival.
Zbliżała się do niego pomału, wzięła krzesło i usiadła obok łóżka, kładąc nabity rewolwer na stoliku w pobliżu.
— Br... — próbował jeszcze żartować więzień — jakie to straszne... ostatni akt tragedji... wykonanie wyroku na skazańcu!... I to płeć piękna wykonuje egzekucję!... Co za honor!... Pani Dugrival, mam na* dzieję, że pani nie oszpeci mi twarzy?...
— Milcz, Lupin!
— Ach, to pani zna moje nazwisko?... Co za nos!