Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żadnego dowodu, musiał wreszcie zrezygnować z planów rozwodu i oddać jej syna. Ot — i wszystko. Potem uciekł od swej żony. Iwona żyje sama, szczęśliwa, spokojna, razem ze swym synem, obecnie szesnastoletnim chłopcem.
— Wszystko to bardzo pięknie... aie w jaki sposób właściwie ją wyratowałeś?
Lupin wybuchnął śmiechem:
— Mój kochany, — odparł, — może ty i umiesz zręcznie Opisywać moje przygody, — ale widzę, że zawsze muszę ci koniecznie położyć kropkę nad i. Ręczę ci, że Iwona nie potrzebowała tak szczegółowych objaśnień.
— To trudno, — odrzekłem, — musisz położyć te kropki nad i. Ja nie jestem taki domyślny.
Wyciągnął z kieszeni monetę pięcio-frankową, położył ją na dłoni, a zamykając dłoń spytał:
— Co trzymam w ręce?
— Pięć franków, — odpowiedziałem.
Otworzył dłoń — była pusta.
— Widzisz, jakie to proste. Przepiłowuje się je-dną obrączkę, na której wyryte było imię, — a wręcza się inną, z wyrytą na niej datą 23 go października. Podobne hokus pokus dla mnie nie przedstawia najmniejszej trudności. Nie na próżno przecież pracowałem pół roku razem z Pickmanem.
— W takim razie...
— No, śmiało, mówi!
— Ów pomocnik złotnika?...
— To był Horacy Velmont, — vulgo Arsen Lupin we własnej osobie. O trzeciej rano, odchodząc od hrabiny, skorzystałem z chwili czasu, jaki mi jeszcze zostawał do dyspozycji przed powrotem jej męża, — i zajrzałem do gabinetu hrabiego. Na biurku leżał list przysłany przez owego jubilera-złotnika... był tam jego dokładny adres. Wystarczyło kilkadziesiąt franków — porozumiałem się ze złotnikiem i zająłem miejsce owego pomocnika. Idąc do hrabiego miałem już zawczasu przygotowaną obrączkę, pięknie