Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bycie szefa. Nastąpiła krótka narada; ajenci przybyli zastosowali się do wskazówek Ganimarda, który następnie wraz z p. Dudouis przeszedł pocichutku przez ogród i wprowadził go do swego pokoju. Tam zamknęli się na klucz.
— Cóż się stało, Ganimard? Co to wszystko ma znaczyć? — dopytywał się p. Dudouis. — Masz minę prawdziwego spiskowca!
Ale Ganimard nie miał wcale ochoty do żartów. Minę miał poważną i dziwnie skupioną, w głosie czuć było niezwykłe podniecenie.
— Jest coś nowego, Ganimard?
— Tak... i tym razem... Naprawdę, sam niechcę wierzyć... A jednak, nie mylę się... Odkryłem całą prawdę... trudno w to uwierzyć, — a przecież tak być musi... Niema, nie może być innego wytłómaczenia!...
Obtarł z czoła grube krople potu, a widząc, że p. Dudouis patrzy na niego pytająco, wypił duszkiem szklankę wody, odsapnął i zaczął mówić:
— Lupin nieraz już zadrwił sobie ze mnie...
— Słuchaj pan, Ganimard, — przerwał mu p. Dudois, — odrazu do rzeczy! Powiedz krótko, co się stało?
— Nie, panie szefie, trzeba żebyś pan poznał poszczególne fazy całej sprawy, tak jak ja je przechodziłem. Daruje pan, — ale uważam to za konieczne.
I podjął na nowo:
— Otóż, jak mówiłem, Lupin nieraz już zadrwił sobie ze mnie... i dotychczas zawsze on wychodził zwycięsko z tych zapasów... Ale przynajmniej dzięki temu nabrałem dużo doświadczenia i poznałem jego taktykę. Otóż w tej aferze z dywanami postawiłem sobie odrazu dwa zasadnicze pytania:
1) Lupin, który doskonale oblicza zawsze konsekwencje swych kroków, mógł przewidzieć, że pułkownik Sparmiento, zrozpaczony stratą dywanów, popełnić może samobójstwo. A mimo to Lupin, który nie znosi przelewu krwi, ukradł owe dywany.