Przejdź do zawartości

Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było dojrzeć wyraźnie odbicie dłoni i pięciu palców. To już był dowód niezbity, klasyczny. Tą samą ręką skrwawioną, którą ugodził Jenny Saphir, morderca chwycił następnie za szarfę i okręcił szarfę o szyję swej ofiary.
— Uważasz, — objaśniał go Lupin, — to jest odcisk lewej ręki... Dlatego uprzedzałem cie, że morderca jest prawdopodobnie mańkutem. Widzisz, nie było w tem nic cudownego. Wyjaśniam ci to umyślnie, bo o ile nie mam nic przeciw temu, byś mnie uważał za człowieka o nieprzeciętnej, wybitnej inteligencji, — o tyle nie chciałbym w twoich oczach uchodzić za jakiegoś czarownika, czy jasnowidza!
Ganimard schował szybko do kieszeni skrwawioną połówkę szarfy.
— Ależ owszem, weź ją sobie, — mówił Lupin spokojnie. — Nie masz pojęcia, jak mi jest miło, że mogę ci zrobić tę przyjemność... Teraz widzisz sam, że nie miałem żadnych ubocznych myśli... Ot, — poprostu zwyczajna koleżeńska przysługa.. Dziś ja tobie, — jutro ty mnie... I przyznam ci się, grała tu pewną rolę i ciekawość... Chciałem obejrzeć tamtą połowę szarfy... tę, którą znalazła policja... Pokaż mi ją... nie bój się... zaraz ci oddam... tylko na chwileczkę...
Wziął do ręki szarfę i zaczął niedbale bawić się wiszącym na jej końcu kwastem.
— Jakie to jednak ładne te robótki kobiece, — mówił pomału. — Ciekawym, czy zauważyłeś pewien drobny szczegół ze śledztwa? Oto Jenny Saphir była bardzo zręczną modniarką; sama sobie szyła kapelusze i sukienki... Niewątpliwie i ten kwast sama również sfabrykowała... Zresztą odrazu doszedłem do tego wniosku. Wiesz, że jestem ciekawy z natury. Zbadałem dokładnie tamten kwaścik, który razem ze szarfą schowałeś do kieszeni. I pomyśl sobie: we wnętrzu wydrążonej żołędzi drewnianej znalazłem ukryty mały medalik: Matki Boskiej Nieustającej Pomocy! Pra-