Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co znowu! Zaraz na drugi dzień, zaniepokojony o Roberta, włożyłem nieprzemakalną pelerynę i zaopatrzywszy się w rewolwer i grubą laskę wyszedłem.
— Pójdę wprost na ulicę Yarmouth, gdzie ma mieszkać ów Ardavena, autor listu. Dobrze, żem to nazwisko zapamiętał — tam się z pewnością czegoś dowiem! — myślałem sobie. Po dwugodzinnej wędrówce, dosięgnąłem tej ulicy i zatrzymałem się, zdyszany, przed spróchniałą bramą, z której farba dawno już opadła. Napróżno jednak uderzałem w nią młotkiem i stukałem do okiennic, rozsypujących się pod ręką.
Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, zwróciłem się z pytaniem do owocarki, którą ten hałas sprowadził na ulicę. Patrząc na mnie drwiąco, rzekła z wybitnym akcentem irlandzkim:
„Napróżno pan tu kołacze, to tylko strata czasu! Ten dom od dawna jest niezamieszkany! Przypatrz się pan tylko tym potłuczonym szybom, wklęsłemu dachowi! Jest to tylko stara rudera, chociaż coś jeszcze warta!“
Nie zadawalając się tem objaśnieniem, wypytywałem jeszcze kolejno kupca, rybaka, dwóch policjantów, wreszcie zamiatacza ulic, lecz pomimo datku pieniężnego — niczego się nie dowiedziałem.
Zgnębiony, wróciłem do domu i dałem znać do policji.
Następnych dni ponowiłem poszukiwania — lecz ani moje starania, ani wysiłki najbieglejszych ajentów policji rządowej i prywatnej, nie dostarczyły żadnej wskazówki co do losu Roberta. Tyle tylko się dowiedziałem, że dom pod № 15 przy ulicy Yarmouth był rzeczywiście oddawna niezamieszkany. Jak wiesz, matko, upłynął miesiąc od zniknięcia Roberta. Zaprzestałem po-