Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiedziałam o tem — szepnęła — że Robert nie mógł mnie zapomnieć i myśli nasze były nawzajem przy sobie; o, my go odnajdziemy! Jeśli rzeczywiście udało mu się przebyć otchłanie eteru i dosięgnąć Marsa, dlaczego nie mielibyśmy pójść za jego przykładem? Dlaczego nam się nie ma udać to samo, czego on już dokonał?
Kapitan ruszył głową z milczącem powątpiewaniem.
— Nie — rzekł Ralf — to jest niemożebne! Robert zapewne korzystał z takiego zbiegu okoliczności, który już nigdy więcej się nie powtórzy.
— Zobaczymy! — szepnęła miss Alberta w zamyśleniu.
W tej chwili gong przy drzwiach domu zadźwięczał, oznajmiając czyjeś przybycie i kilku strwożonych służących przybiegło do kjosku, gdzie się toczyła powyższa rozmowa.
— Kapitanie — rzekł jeden z nich — aresztowano więźnia, którego cipajowie (żołnierze krajowcy) tu prowadzą...
— Więźnia? — zawołał kapitan niezadowolony: czyż mię potrzeba tem nudzić? Zapewne jakiś złodziej ryżu lub patatów!
— To nie krajowiec — nalegał służący — nie kłopotalibyśmy pana taką drobnostką... to Europejczyk i z pewnością szpieg! Mówi po angielsku ze szczególnym akcentem, odziany nędznie... przytem miał przy sobie mnóstwo bardzo dziwnych fotograf]i.
— Dobrze, żeście mi o tem powiedzieli — rzekł kapitan, przejęty ważnością swego obowiązku — niech go tu przyprowadzą, a sam wybadam go natychmiast. Zdaje mi się jednak — dodał po odejściu służącego —