Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że mamy do czynienia z jakimś międzynarodowym włóczęgą, od jakich żaden kraj nie jest wolnym...
— Otóż i on! — rzekł Ralf.
Cipajowie prowadzili przez ogród człowieka z długą, jasną brodą i niebieskiemi oczami: był rzeczywiście nędznie ubrany, okryty kurzem i zdawał się bardzo znużonym.
Jednak pomimo swego smutnego wyglądu, miał swobodę i szlachetność ruchów, uderzającą zaraz na pierwszy rzut oka.
Ku wielkiemu zdziwieniu obecnych, na widok miss Alberty, wydał okrzyk radości, wznosząc mimowolnie ręce, przyczem kajdany jego zabrzęczały, następnie rzekł, składając ukłon głęboki.
— Wszakże to pani, miss Téramond? Jakże szczęśliwym jestem, żem panią odnalazł! Coprawda, dopomogło mi to, że obecnie portret pani zdobi pierwszą stronę wszystkich pism ilustrowanych!
Kapitan sądził, iż ma przed sobą jakiegoś głodomora, który, dowiedziawszy się przypadkiem o bytności bogatej miss Alberty w Indjach, pozwolił się zaaresztować, byle mieć sposobność zbliżyć się do niej dla uzyskania wsparcia.
— Dosyć! — przerwał surowo — tu ze mną będziesz miał do czynienia! Ostrzegam cię tylko, że jeśli to jest jakaś niewczesna komedja, toś się źle wybrał! Jakie posiadasz dowody lub papiery?
— Moje papiery — rzekł nieco żartobliwie przybysz — to książeczka skazańca, drukowana na żółtym papierze... jestem w zupełnym porządku!
— Cóż to za żarty? — spytał kapitan, marszcząc groźnie brwi.