Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tycznego wyniku? — spytał Jerzy z uśmiechem niedowierzania.
— Nie, lecz jestem pewnym, że to jest możliwem i zauważyłem wiele faktów, popierających tę hypotezę, której wydarzenie dzisiejsze dodaje nowej mocy. I rzeczywiście, jeśli przyroda wydaje twory niewidzialne, nie mamy żadnych danych na to, że tajemnica ta pozostanie na zawsze niezgłębioną. Nie mówiąc o cudach indyjskich fakirów, które sam widziałem, w niektórych chorobach nerwowych, sprowadzających wygórowaną drażliwość i nadczułość, chorzy nieraz czuli dotknięcie, a często uderzenia, zadawane im przez istoty, dające się wyczuwać — lecz niewidzialne. Któż nam dowiedzie, że to co nazywamy jasnowidzeniem, nie jest rzeczywistością, tylko o wiele subtelniejszą?
— Może przejdziemy do laboratorjum — rzekł nagle Boleński — jest tu szalony upał, a tam płynne powietrze ochłodzi nas nieco... Jestem pewnym, że się zanosi na straszną burzę: nerwy moje drżą jak struny zbyt naciągnięte!
— I owszem — rzekł kapitan — od kiedy słońce zaszło i ja się czuję niedobrze; może mi tam będzie lepiej.
W tej chwili olbrzymia, szeroka błyskawica zajaśniała, oświecając skłębione, czarne chmurzyska, o brzegach postrzępionych, złocistych — mające pozór całunów pogrzebowych. Krajobraz widzialny przez chwilę na tle ognistem, znów znikł w ciemnościach. Powietrze było ciężkie, duszne od woni kwiatów, bez najlżejszego wiatru. Cała przyroda jakby zamarła w oczekiwaniu i ciszy, przerywanej tylko czasami płaczliwem wyciem szakali, lub głosami innych drapieżców nocnych.