Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zyczne, których kształt i przeznaczenie były mu najzupełniej nieznane.
Do laboratorjum przytykała sala, gdzie były szafy pełne chemikalji, potężne baterje elektryczne i maszyny ochładzające.
Wszedłszy do tego przybytku wiedzy, Jerzy zdumiony tem, co widział, stał milczący, lecz Ralf przyszedł mu z pomocą.
— Kochany panie — rzekł swobodnie — od dziś należysz do naszego grona; zaraz panu przedstawię przyszłych towarzyszów pracy i przyjaciół pańskiego znakomitego brata...
Na te słowa, dwaj mężczyźni w długich bluzach, zajęci opodal jakąś pracą przy pomocy Zaruka, zbliżyli się szybko.
Powierzchownością różnili się krańcowo: Boleński, wysokiego wzrostu, jasnowłosy o niebieskich oczach był typowym Słowianinem, żywym, wymownym i szczerym. Kapitan Wad (Ued) nizki, krępy, o powolnych ruchach i rozkazującem spojrzeniu ciemnych oczu, miał długie, siwiejące już wąsy, a w postaci i ruchach sztywność wojskową. Był on jednak człowiekiem dobrym i uczuciowym, to też serdecznie uścisnął dłoń Jerzego, zapewniając go o swej życzliwości.
— Możesz kapitanowi wierzyć, panie Darvel — rzekł Ralf — nie jest on skłonnym do wynurzeń, waży każde słowo, lecz gdy co przyrzeknie, można być pewnym, że dotrzyma!
Boleński witał go z wesołością nieco hałaśliwą.
— Cóż za nadzwyczajne podobieństwo! — zawołał — zdaje mi się, że patrzę na Roberta... Zupełnie tak wyglądał wtedy, gdyśmy razem przebywali w stepach