Copotaxi, Pichiucha, oraz inne wulkany Ameryki południowej wyrzucają ze swych kraterów lawę i kamienie z szybkością czterech kilometrów na sekundę.
Takich właśnie rozmiarów wulkany widziałem na Marsie, a siła ich wybuchu musi być nieporównanie większą, jeśli zważymy mniejszą siłę przyciągania i cieńsze warstwy powietrza.
Możliwem więc jest, iż kamienna bryła, z której mię wydobyliście, była wrzuconą w krater wulkanu; prócz tego, może Niewidzialni posiadają sposób — teoretycznie dość prosty — wywoływania wybuchów wulkanu i potrafią regulować i kierować siłę gazów podziemnych.
Mogłem więc powrotną podróż z Marsa na Ziemię odbyć w tych samych warunkach, jak różne bolidy, które wpadają corocznie w sferę przyciągania Ziemi.
— Niewytłómaczoną jest tylko dla mnie ta okoliczność — dodał Robert w zamyśleniu — że musiałem spaść właśnie tutaj... Nie mogę tego uważać za prosty przypadek; ale to już pozostanie zapewne tajemnicą Wielkiego Mózgu...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Głębokie milczenie zapanowało po skończeniu tej bajecznej epopei. Nikomu nie przyszło na myśl zadawać jakie błahe pytania, lub składać banalne powinszowania. Tylko Ralf i miss Alberta zamieniali ze sobą znaczące spojrzenia, jak gdyby każde z nich wahało się z zabraniem głosu.
Wkońcu, na znak dany przez młodą dziewczynę, naturalista, patrząc w oczy Roberta, rzekł dobitnie:
— Mam ci do udzielenia ważną wiadomość, o któ-