Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


XIV.   Wyspa Śmierci.

Ralf mruknął coś o niezwykłym upale, lecz nikt mu nie odpowiedział, a Robert mówił:
— Od owego dnia pragnienie ujrzenia i poznania tyrana, który miał nad Niewidzialnymi władzę tak straszliwą, nie dawało mi spokoju. To też zanim upłynął czas przeznaczony na odlot następnej gromady, powziąłem niezmienne postanowienie: muszę odkryć schronienie tego potworu i ujrzeć, w jaki sposób pochłania swoje ofiary!
Byłem pewnym, że w tem, czego się o nim dowiedziałem, musi być wiele przesady, gdyż istota podobna tej, jaką mi opisano, stanowczo nie mogła istnieć.
Niewidzialny, któremu się zwierzyłem z moją myślą, zdawał się być przerażonym moją śmiałością. Nie odmówił mi jednak dostarczenia przedmiotów, które mi mogły być potrzebne w tej wyprawie, oraz wskazówek do odnalezienia krainy, którą, drżąc z przestrachu na jej wspomnienie, nazywał «Wyspą Śmierci».
Wynalazł mi w zakątkach podziemnego arsenału lekką a mocną łódkę, zrobioną z szyldkretu żółwia morskiego: pojedyncze tabliczki były spojone tak ściśle, iż tworzyły jednolitą masę.
Była ona wązką i zgrabną, i mogła pomieścić dwie osoby, oprócz koniecznych narzędzi i zapasów.
Dorobiłem do niej ster i wiosła z desek cedrowych, oderwanych od pak, leżących w składach i wkrótce mój statek został przez Niewidzialnych spuszczony na wodę i umocowany na kotwicy u stóp wieży. Wziąłem dostateczny zapas żywności, lecz nie sporządzałem