Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tem, wieczornem niebie. Na ten widok wzmogły się krzykliwe jęki i stały się prawie ogłuszającemi.
Bezpośrednio po tem, Niewidzialni z najwyższego piętra wzlecieli jednocześnie w górę z gardłowym krzykiem, a utworzywszy tam trójkąt na podobieństwo żórawi lub dzikich gęsi, lecących do ciepłych krajów, pomknęli, jak strzała, na południe, wpośród rozdzierających jęków pozostałej gromady.
I tak z każdej z wież stojących wśród morza, wznosił się długi sznur, powiększając ogólną gromadę i napełniając powietrze żałobnym krzykiem...
To wszystko sprawiło na mnie przejmujące wrażenie. Czułem, że pod wstrętną powierzchownością Wampirów krył się duch inteligentny i cierpiący: byłem tem wzruszony głęboko, litując się nad temi dziwnemi istotami i żałowałem, że nie mogę ich ocalić od zguby. One zaś, odleciawszy już daleko, tworzyły tylko jakby gęsty obłok na południowej stronie widnokręgu, malejący stopniowo, aż się rozwiał we mgłach oddalenia... Wewnątrz wieży panowała zupełna cisza, lecz wkrótce usłyszałem łopotanie skrzydeł i rój Niewidzialnych, ukazawszy się z ciemności, wzleciał na najwyższe piętro i zajął w milczeniu nisze, opróżnione przez dotychczasowych mieszkańców. Były to ofiary, przeznaczone do następnego odlotu...

(Robert, zmęczony i wzruszony, umilkł na dłuższą chwilę; mrożone wino, podane przez Kerifę, zdawało się go orzeźwiać, lecz siedział zamyślony, a słuchacze wyczekiwali niecierpliwie dalszego ciągu tych nadzwyczajnych przygód. Zaruk, zwrócony w stronę tarasu, zdawał się przypatrywać swemi martwemi źrenicami, opisywanym przez Roberta potworom).