Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ze zdumieniem ujrzałem, że jest ona już pogrążona w ciemnościach, gdyż tu nie było urządzenia, któreby wywoływało blask za każdym moim krokiem.
Nie wiedziałem co mam począć i w jaki sposób noc przepędzić?
Galerja podmorska była zbyt zimną, podziemie zbyt wilgotne, skierowałem się więc do wieży szklanej, postanowiwszy przespać się w jednej z ciemnych nisz, o których wspominałem.
Pomimo ciemności, nie obawiałem się zabłądzić; trzeba było tylko iść ciągle w jednym kierunku.
Wkrótce się tam znalazłem; z głębi uśpionego morza płynął blask łagodny, tak, że gdy patrzyłem na uśpioną koralową wioskę, odcinała się ona dokładnie na tle bladej światłości, którą była otoczoną. Zarośla alg i łąki podwodne również nie były pogrążone w ciemnościach. Fosforyzujące żyjątka i rośliny wydawały to cudne, łagodne światło, które miało niebieskawe cienie, jak blask księżyca. Najzupełniejszy spokój tam panował: ryby spały w algach, skorupiaki we wgłębieniach skał... Jedynie tylko jakaś masa ciemna, o płomiennych oczach przemknęła szybko przez uśpioną wioskę. Nie mogłem nawet rozpoznać do jakiego gatunku należała.
Byłem wtedy na schodach spiralnych, które wiodły na wierzchnią platformę wieży. Mogłem urządzić sobie spanie w której z nisz na dolnych piętrach, lecz jakaś chłopięca ciekawość gnała mię na sam wierzchołek: chciałem zobaczyć czy jest jeszcze ów sznur, po którym opuściłem się na niższe piętro. Wydostałem się na najwyższą kondygnację nisz, lecz nie mogłem odnaleźć tej, którą już znałem. Naszukawszy się jej