Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wziąłem jedną z nich i namęczywszy się porządnie, zdołałem wkońcu oderwać paznokciami zatykający ją wosk ziemny, a następnie wylałem kilka kropel zawartego w niej płynu na dłoń lewej ręki.
Powąchawszy go ostrożnie, uczułem miły zapach dojrzałych owoców: była to zmieszana woń ananasu, cytryny, maliny i gojawy.
Nie można było przypuszczać, aby płyn mający taki zapach, był szkodliwym; powtóre, po cóżby robiono tak wielkie zapasy trucizny?
Ten argument zdecydował mię ostatecznie. Skosztowałem tego płynu: smak jego przypominał wina hiszpańskie lub włoskie, nalewane na jagody pachnące i listki kwiatów; czuć jednak w nim było coś ostrego, w rodzaju eteru. Zapach ten ostrzegał mię o niebezpieczeństwie w razie nadużycia napoju.
Połknąłem więc tylko kilka łyków i doznałem natychmiast znacznego wzmocnienia sił; zmęczenie znikło wraz ze zniechęceniem i zacząłem na wszystko patrzeć pod innym kątem widzenia.
Żaden napój ziemski nie mógłby wywrzeć tak błogiego wpływu, tembardziej, że nie podniecał on zbytecznie, jak alkohol. Nie czułem ani palenia na twarzy, ani zaćmienia myśli, jak po użyciu win mocnych.
Byłem najzupełniej spokojnym i w myślach było mi jasno do tego stopnia, że robiłem przegląd wypadków dni ostatnich, ażeby je lepiej zapamiętać.
Jednak atmosfera tego podziemia zaczynała mi ciężyć: powietrze tam było ciężkie wskutek małej ilości tlenu.
Chciałem powrócić do magazynu żywnościowego, wróciłem więc na górę do sali z posągami, a potem do galerji podmorskiej.