Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozumieć wcale mojego uśmiechu i przyjaznych gestów, jakie w celu ośmielenia go czyniłem.
Postawszy tak przez parę minut, odwrócił się i zaczął uciekać: ujrzałem go jak znikał w gąszczu krzewów, okalającym zapewne jakąś wioskę podwodną. Stałem długo jeszcze na tem samem miejscu, pogrążony w myślach.
W miarę, jak poznawałem tajemnice planety, zdziwienie moje wzrastało...
Postanowiłem w końcu iść dalej tą galerją, oświetloną okrągłemi oknami z kryształu, wychodzącemi na dno morskie.

XII.   Arsenały i katakumby.

Galerją ta była nieskończenie długą i wkrótce zrozumiałem, że została zbudowaną dla przejścia z jednej wieży do drugiej, lecz daremnie wysilałem wyobraźnię, aby wynaleźć powód, dla którego były wzniesione tak olbrzymie gmachy.
Krajobrazy podwodne, widziane przez okna galerji, zdumiewały mnie swą rozmaitością. Byty tam lasy krzaków wysokich, o liściach ciemno-zielonych, żyłkowanych złotem, gałęziach giętkich i lepkich. Pod niemi olbrzymie kraby swemi ciężkiemi łapami miażdżyły muszle i wyjadały z nich mięczaki.
Dalej znów były ogrody z kwiatami o barwach świetnych, a nad niemi, jak rój motyli, trzepotały się całą chmurą srebrzyste, drobne rybki.
Jeszcze dalej widać było głębokie groty, w których się poruszało mnóstwo istot o kształtach ludzkich.