Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to znów podwyższał, pod powiewem ciepłego wiatru. Przez chwilę myślałem, iż mam do czynienia z jednym z owych wzgórków piaszczystych, zmieniających swój kształt za podmuchem wichrów pustynnych, jak to widywałem na Saharze; lecz wkrótce przekonałem się, iż się mylę. Szczególny ten wzgórek podobniejszym był do łąki, falującej w ciągłym ruchu: cała ta masa zieloności pływała nad ziemią, jak wodne rośliny utrzymują się w wodzie. Wkrótce się o tem naocznie przekonałem.
Niespodziany a mocny podmuch wiatru rzucił na nas jakąś chmurę zieloną: w jednej chwili zostaliśmy zasypani miljardami drobnych roślinek.
Widywałem w głębi Afryki rośliny powietrzne, które kiełkują, rosną, kwitną i umierają w powietrzu, nie dotykając ziemi: ale to było coś zupełnie odmiennego! Byłem nadzwyczajnie zaintrygowany tem zjawiskiem.
Oswobodziwszy się z trudem z tej ruchomej zieloności, która nas omotała jak siecią, wziąłem jedną roślinkę w palce, aby jej się dobrze przyjrzeć. Miała zaledwie dziesięć centymetrów długości: listki naprzemianległe osadzone były na łodyżce nadzwyczaj cienkiej i mocno ząbkowane. Układem swoim przypominały liść wiązu lub akacyi, kolor zaś był pośrednim między zielonawo-żółtym a szaro-czerwonawym. Drobniutkie kwiatki w kształcie miniaturowej lilji mieściły się na wierzchu roślinki, której korzenie, cienkie jak włosy, były długie na kilka centymetrów. Przyjrzawszy się dokładnie, chciałem roślinkę rzucić na ziemię — lecz tu się stała rzecz zadziwiająca.
Nietylko listki wyprostowały się, tworząc prawdziwy