Strona:PL Lange - Stypa.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Uciekł od ewig weibliches, bo mu porządnie dokuczyło.
— Ale to do rzeczy nie należy...
— Należy — zawołał Janek, który te słowa wziął do siebie. — Wpływ gwiazd ma swoje znaczenie. Stefan żył w nieustannem wahaniu między płaszczyzną Atma i Linga­‑Szarira. Oto cała tajemnica. Widziałem raz jego rękę: na linii Wenery, nawprost palca wskazującego, miał głęboki rowek — znak niechybny tragedyi miłosnej. Michał i Stach — to też byli ludzie w naszem kole trzynaści... Kiedy Stefan się zjawił, razem z nim było nas trzynastu...
Mimo zapału, z jakim Janek Podobłoczny bronił swojej sprawy, sceptycznie usposobieni słuchacze nie bardzo byli przekonani.
— Jak długo zbieramy się przy tym stole? — zapytał Nawara.
— Ja — odezwał się Tarło — bywam tu już od dwudziestu pięciu.
To też profesor, jak Sokrates, powoli ściągnął tu nas wszystkich. Od lat n, mniej więcej od dziesięciu­‑jedenastu zbieramy się tu na uczty i zdobywamy sobie coraz nowe dominia gadania. Ale, jeżeli mamy szukać win na zewnątrz, to powiedziałbym, że może źródłem nieszczęścia było właśnie to, że prawie nikt z nas nie dotrzymał naszej milczącej umowy. Kto z nas wytrwał w stanie bezżennym? Kto nie zdradził przysięgi?
— Prócz profesora i Nirwida, wszyscy tu żyją w małżeństwie już to dzikiem, już to oswojonem.
Pardon! — zawołał Fredzio — tu idzie wyłącz-