Strona:PL Lange - Miranda.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niepokoić tu ciebie, gdyż wielkie tajemnice, które mi powiedziałeś, zawierają w sobie punkty dla mnie wątpliwe. Nie sądziłem przytem, że już zaraz po ślubie z żoną się rozłączysz — i nie jasnem jest dla mnie, dlaczego to uczyniłeś. Widzę zaś, że niejeden tu jest, który tak samo jak ty postąpił — i że licznych masz towarzyszów. Czy jesteś życiem zmęczony? Czy cię zbytnią napełniło goryczą? Ozy szukasz tu nowej drogi żywota?
— Bynajmniej. Com miał dla ludzi wykonać, wykonałem. Ale pierwsza rzecz dla każdego człowieka to dostojnie przygotować się na śmierć. Pewnie, że całe życie nasze to droga ku tej chwili ostatecznej — i że żyć to nic innego nie znaczy, jeno umierać co chwila, bo każda chwila, która w przeszłość bezpowrotną zapada — to umarła chwila naszego życia. Ale nadchodzi moment, gdy jesteśmy coraz bliżsi wielkiej godziny rozstania się z tą ziemią na zawsze. Wtedy jedna rzecz nam pozostała najwyższa: kontemplacja tej przemiany, w której objawi się nam wielkie wszystko i wielka nicość bytu. Dlatego to rozstałem się z żoną, z ludźmi, z miastem — i chcę być sam ze sobą — w towarzystwie takich tylko, którzy do tegoż samego celu dążą co i ja. A szanowni ci mędrcy znają wartość samotności i nie narzucają nigdy nikomu swego towarzystwa. Szukam spokoju.
— Rozumiem — rozumiem dobrze to uczucie, którego w naszych europejskich stosunkach nikt zaspokoić nie może. I nie chciałbym ci samotności naruszać, jeżeli jej pożądasz, ale pragnąłem raz jeszcze zobaczyć się z tobą i jeszcze z tobą pomówić. Czy pozwolisz?
— Owszem. Miło mi będzie. To pierwszy dzień mego pustelnictwa. Jeszcze przez pół jestem w mieście. Czego pragniesz?
— Chciałem ci zadać kilka pytań: pierwsze,