Strona:PL Lange - Miranda.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wykazywały astral zaczątkowy. Nigdy jednak taka zjawa nie została doprowadzona do końca i oczywiście nie została utrwalona. Wiem tylko, że widma psów — nie są białe, ale barwne. Jaką jednak mają postać: zwierzęcą czy też ludzką? oto zagadka. Czy pod postacią zwierząt nie kryją się jakieś duchy ludzkie niższej kategorji? dusze niedorozwinięte, grzeszne, wykoślawione? które w swej wędrówce pośmiertnej za wpływem karmy spadły do stanu zwierząt? Postanowiłem sobie zająć się tą sprawą w przyszłości.
Owe susznie, o których wspomniałem, były tu wszędzie, a jak mi rzecz wyjaśnił Wasiszta — w każdej z nich mieściła się mała maszyna nirwidjalna, złączona z główną i kierowała energją wszystkich zjawisk, które były w jej służbie. Niekiedy trafiały się susznie znacznie większe — takie niemal jak w stolicy. Jakkolwiek byłem mocno zgnębiony — to jednak na życzenie Wasiszty — zatrzymałem się w jednym miejscu, aby taką wytwórnię zobaczyć.
Była to cegielnia: kilku techników, zajętych przy tej fabryce, powitało nas i wprowadzono mię do środka. Był to mianowicie dość obszerny budynek, w którego podziemiach znajdowała się owa maszyna nirwidjalna, osłonięta jednakże całym szeregiem osłon z tegoż rogowego materjału, z którego tu różne rzeczy wyrabiano. Z podziemia wychodził wielki lej, którego część górna tylko była widoczna. Podłoga była ruchoma tak, że w pewnej — określonej chwili przesuwała się, wnosząc materiał wytworzony do drugiej kamery. Kilku Słońcogrodzian — siedziało w podziemiach i poruszało korbą, jak się domyślałem z regularnego — odgłosu, który mię dochodził. Jednocześnie dach budynku szeroko odsłonięto i wkrótce z owego leja zaczęła wychodzić blado-żółta para, od czasu do czasu szycząc już to słabiej już mocniej — i ciemniała po