Strona:PL Lange - Miranda.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych, bo choć nasze ciało wiotkie jest jako sen i marzenie, ale jeszcze jest ciałem i więzieniem ducha. Niechaj twój duch, rozbłękitniony odcieleśnieniem ostatecznem, płynie w wyżyny ku nieznanej górnej planecie, która będzie godna twej osoby! Żegnaj i bądź błogosławiona!
To mówiąc, ozdobił jej głowę wieńcem z róż i lilji — i nanowo zabrzmiał hymn uroczysty.
Ten hymn był hasłem wyjścia ze świątyni. Obecni rozdzielili się na dwie fale, aby zrobić przejście Damajanti i Narajanie oraz ich orszakowi tak, jak u nas robi się przejście nowozaślubionej parze. Damajanti istotnie wyglądała na istotę szczęśliwą, która od ołtarza ślubnego odchodzi. Była w niej szczególna moc i majestat, spokój uśmiechnięty i zapatrzenie w tajemnicze zaświaty.
Całowali ją pożegnalnie Wiśwamitra, Wasiszta, ich żony, Ardżuma. Ja słaniałem się bezsilny — chciałem powstrzymać ofiarę — chciałem zacząć bluźnić i szydzić z tego szalonego obrzędu, ale kiedym spojrzał na ten tłum, w jakiemś nadiprzyrodzonem upojeniu pogrążony — zamilkłem naraz i sam uległem temu nastrojowi.
Damajanti raz jeszcze mnie pocałowała i rzekła mi:
— Nie płacz, po mnie. Jeszcze się zobaczymy.
Na chwilę mię to uspokoiło, ale zbyt silna była moja niewiara, aby to uspokojenie trwać mogło dłużej.
Tłum szedł ulicami, powoli stąpając za dwojgiem głównych osób tej Uroczystości, t. j. Narajaną i Damajanti. Koło Narajany byli trzej triumviri — ministrowie — oraz ważniejsi przedstawiciele ich magistratur; koło Damajanti było dwadzieścia cztery najprzedniejszych niewiast z Surjawastu — w sukniach czerwonych jak ogień. Tuż za nimi szła najbliższa rodzina ofiarnicy. i między nimi ja polnieprzytomny. A