Przejdź do zawartości

Strona:PL Laktancjusz - Wiersz o feniksie.pdf/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oddalone od świata na krańcach wschodu jest miejsce,
Skąd wiecznego bieguna otwarte oścież wierzeje:
Nie zbliżone atoli do zimy i lata ziem krajnych,
Lecz — gdzie słońce od osi wiosennej dzień śliczny wylewa.
Tam równina dla oczu przestronne rostacza widoki,
Niemasz wzgórza tam, wklęsła dolina tam próżnią nie zieje,
Lecz nad grzbiety gór naszych, z wysokich poziomów słynące,
Na sześć łokci po dwakroć to miejsce jest wyniesione.
Słońca gaj tam, dąbrowa, drzewami licznemi porosła,
Stol strojna, świecąca qlaskami wieczystej zieleni.
Od Faetońskich gdy ogniów płonęła oś ziemi straszliwych,
Miejsce nieuszkodzone zostało to od pożarów,
I gdy potop powszechny pogrążył w falach glob ziemi,
Deukaliońskie szczęśnie przegórowało wody.
Niemasz tam chorób bezkrwistych, niemasz starości strętwiałej,
Śmierć sroga nie ma dostępu tam, ani strach ścinający,
Zbrodnia osłupiająca, ni żądza bogactw szalona,
Ani Mars, ani poryw zabójstwa w miłosnym ferworze.
Gorzkie rozpacze tam obce, łatami poszyta potrzeba,
Troski niespane i głodu tortura, przekleństwo ludzkości.
Niemasz burz tam, wichury nie hula tam siła groźliwa,
Ani szrzon nie okrywa tam ziemi rosą lodową.
Obłok tam nie rozwłóczy swej przędzy ponad polami,
Ani z góry nie pada wilgota wody wzburzona.
Lecz jest zdrój tam pośrodku, a który żywym się mieni,
Czysty, wdzięczny, przeźroczy, wodami słodkiemi rzęsisty.
Zdrój ten, wytryskający raz jeden na przeciąg miesiąca,
Dwanaściekroć falami orasza całą dąbrowę.
Jest tam drzewa gatunek, wysokim pniem strzelający,
Nie padające na ziemię soczyste jabłka obradza.
Gaj ów, ową dąbrowę jedyny zaludnia ptak: feniks,
Choć jedyny, lecz żyje, ze śmierci swej odrodzony.
Feba to strażnik uległy i satellita znamienny,
Tem go macierz-przyroda na dobro cne obdarzyła.
Kiedy rdzawa najpierwsza czerwieni się zorza wstająca