Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
63

gdyby nadal żyła, postanowiła umrzeć. Nie mogła inaczej postąpić, skoro matka jej pragnęła, aby należała do człowieka, który nie mógł służyć dobremu królowi.
Przystąpiła do okna, otwarła je i pozwoliła wilgotnemu, zimnemu, wieczornemu powietrzu przeniknąć jej biedne, schorowane ciało.
Łatwo jej było o śmierć. Była ona bowiem nieuniknioną, gdyby się choroba wznowiła, co też nastąpiło.
— Nikt, prócz mnie, Elżbieto, nie wie, że ona sama szukała śmierci. Ja zastałam ją właśnie przy oknie. Słyszałam ją, majaczącą w gorączce, bo pragnęła mnie przy sobie mieć w ostatnich chwilach.
— Widziałam ją konającą, widziałam jak wyciągała ręce do purpurowego nieba i zgasła z uśmiechem, jak gdyby widziała kogoś wychodzącego z tego blasku zachodzącego słońca i zbliżającego się ku niej. Ja musiałam temu, którego jednak kochała, oddać jej pozdrowienie. Ja w jej imieniu musiałam prosić go o przebaczenie, iż nie mogła zostać jego żoną, ponieważ dobry król nie życzył sobie tego. Ale nie miałam odwagi powiedzieć temu człowiekowi, że był jej zabójcą. Nie miałam odwagi na barki mu rzucić takiego ciężaru. A przecież, czyż on, który miłość jej zdobył kłamstwem, nie był jej zabójcą? Alboż nie był nim, Elżbieto?
Młoda hrabina dawno już przestała się bawić niebieskimi kwiatkami. Teraz wstaje, a wiązanka opada na ziemię.
— Anno, ty mnie oszukujesz przez cały czas. Powiadasz, że to dawna historya, że ten człowiek