Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
52

Młoda hrabina dobra jest dla niego — nic w tem nadzwyczajnego, ona dla wszystkich jest dobra: na kolana bierze obdarte dzieci żebraków, a gdy przejeżdża obok biednego, starego dziada, idącego gościńcem pieszo, zatrzymuje konie i bierze zmarzniętego do swoich sanek.
Gösta lubi przesiadywać w małym, niebieskim pokoiku, zkąd roztacza się piękny widok na morze i czytuje jej poezye. W tem przecież niema nic złego. On nie zapomina nigdy, że ona jest hrabiną, on zaś biednym, bezdomnym włóczęgą, a dobrze na niego wpływa towarzystwo kobiety, która jest dla niego świętością niemal. Mógłby równie myśleć o zakochaniu się w królowej Sabie, której portret zdobi pulpit w kościele w Svartsjö.
Pragnie tylko znaleźć sposobność usłużenia jej, jak paź służy swojej dostojnej pani, przypiąć jej łyżwy, trzymać nici, módz powozić jej sankami. Nie może być mowy o miłości między nimi, ale on jest właśnie z tych mężczyzn, którzy czują się szczęśliwymi, gdy mogą się oddać romantycznym, niewinnym marzeniom.
Młody hrabia jest spokojny i cichy, a Gösta tryska życiem. Takiego właśnie towarzystwa trzeba młodej hrabinie. Nikt, widząc ją, nie uwierzy, aby w jej sercu mogła gościć zakazana miłość. Ona myśli jedynie o zabawie i rozrywkach. Chciałaby, aby ziemia była gładziutka, bez kamieni, skał i mórz, tak, aby całą jej powierzchnię można obtańczyć. W wązkich, o cieniutkich podeszwach, jedwabnych ciżemkach tańczyły od kolebki do grobu. Ale obmowa i jej nie oszczędza.