Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
146

Lövenberg, stary mistyk, rozmawiał z wujem Eberhardem, filozofem, siedzącym na kowadle.
— Tej nocy umrze Sintram.
— Dlaczego właśnie w nocy? — zapytał Eberhard.
— Przypominasz sobie może układ, któryśmy z nim zawarli przed rokiem?
— Nie uczyniliśmy nic nierycerskiego, a zatem on przegrał zakład.
— Jeżeli wierzysz w tego rodzaju rzeczy, to przypomnij sobie, żeśmy właśnie dużo takich rzeczy popełnili, które nie były zgoła rycerskiemi. Po pierwsze, nie poparliśmy majorowej wobec jej męża, powtóre zabraliśmy się do pracy, a potrzecie, przecież wcale niehonorowo postąpił Gösta, nie odbierając sobie życia jak poprzysiągł.
— Zastanawiałem się nad tem — odparł Lövenberg — ale zdaje mi się, że się mylisz. Było zakazane działać podle dla własnej korzyści, ale nie wbrew temu, co nakazuje miłość, honor lub myśl o naszem zbawieniu. Ja jestem przekonany, że Sintram przegrał. Tak, nie ulega wątpliwości. Cały wieczór słyszałem dźwięk jego dzwonków przy sankach — chociaż — nie były to wcale prawdziwe dzwonki, ujrzymy go tu zapewne wkrótce.
I drobny człowieczek wpatrywał się w otwarte drzwi kuźni i w skrawek błękitnego nieba, z nielicznemi na niem gwiazdami. — Nagle zawołał:
— Widzisz go! Skrada się! — szeptał. — Nie widzisz go we drzwiach?
— Nie nic nie widzę — odpowiedział wuj