Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
139

z nadmiarem miłości — oto twoje nieszczęście. Kochali cię mężczyźni i kobiety. Gdy zażartowałeś i śmiałeś się, gdy śpiewałeś i grałeś, przebaczali ci wszystko. Wszystko, cokolwiek zrobiłeś, było im dobre. Nie słyszałżeś mowy plebana nad grobem? Nie słyszałżeś, czego się Bóg spodziewa po tobie? Biedacy wracali do domu, mówiąc o tobie, jako o swoim zbawcy, a uciekłeś w las, aby umrzeć. Jesteś bohaterem ich wszystkich, a chcesz ich porzucić!
— Jakże mogę im dopomódz bez pieniędzy? Alboż nie przysiągłem Sintramowi umrzeć, skoro tylko otrzymam pieniądze?
— My, na Ekeby — odpowiedziała hrabina, a głos jej drżał gniewem i smutkiem — wiedzieliśmy już wczoraj wieczorem, gdzie są złożone pieniądze. Major Fuchs odkrył skarb niespodziewanie pewnej nocy, gdy wszedł na wieżę kościelną po śpiż ze starych dzwonów na kule.
Gösta przymknął oczy i związane ręce przycisnął do piersi, jakgdyby chciał ulżyć męczarniom swego serca.
— Ale dla ciebie to wszystko jedno — ciągnęła dalej hrabina. — Sintram powiedział ci szczerze, gdzie się ukrywa skarb, powinieneś mu więc dotrzymać słowa i umrzeć. Ach, jak mogłeś przypuszczać, że pieniądze będą lekarstwem na niedolę taką, jak nasza? I otóż, Gösto, cóż za wspaniałe zakończenie twego życia! Ze łzami odprowadzą cię na na miejsce spoczynku, będą cię sławili nie mniej, niż kapitana Lennarta, bo przecież i ty oddałeś za lud życie swoje! Ale ja ci powiadam, że powinieneś marzyć