którego drzwi Bóg przed nim zawarł. Zanieśmy go do domu — może otworzy się przed tym, który zginął w obronie kobiet i dzieci? Nie przybywa przecież jako złoczyńca w gronie podpitych towarzyszów hulanki — wiedzie go orszak żałobny, mieszkał w ich chatach, przynosił im ulgę w ich cierpieniach.
I niosą go. Sześciu ludzi bierze na ramiona deskę, na której leży ranny i wynoszą go z placu. Którędy przechodzą, rozstępują się ludzie w milczeniu: mężczyzni odkrywają głowy, kobiety pochylają się, jak w kościele przy wymawianiu imienia Jezus. Wielu płacze i ociera oczy, inni zaczynają mówić o tem, jaki to człowiek był dobry, wesoły, uczynny i bogobojny.
A skoro tylko który z niosących się zmęczy, natychmiast zjawia się inny i w milczeniu podsuwa ramię pod deskę.
Tak przechodzi kapitan Lennart obok rezydentów.
— Pójdę z nimi, przypilnować, aby go dobrze donieśli — odzywa się Beerencreutz i opuszcza swoje miejsce. Idzie do Helgesäter, a inni naśladują jego przykład.
Jarmark opustoszał; wszyscy odprowadzają kapitana do domu. Co trzeba było koniecznie kupić, musi poczekać, zapomniano o podarkach dla dzieci, nie kupuje się książki do nabożeństwa, jedwabna chusteczka, cel pożądań dziewczyny, została w budzie, na stole. Wszyscy chcą odprowadzić kapitana Lennarta.
Gdy pochód dotarł do Helgesäter, zastał pustkę. Znów dudnią pięści pułkownika w drzwi za-
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/268
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
112