Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
97

Tu wódka płynie strumieniem. Tu stosy złota leżą nagromadzone po lochach piwnic. Tu są zapasy zboża i mięsa. Dlaczego mają dzieci sprawiedliwych mrzeć głodem, a występni opływać w dostatki?
Czas ich minął. Dopełniła się miara, rezydenci! Wy lilie, które nie siałyście nigdy, wy ptaki, które nie zbierałyście nigdy, dopełniła się miara! W lesie leży ta, która na was wydała wyrok, ona, która w lesie leży, potępiła was!
Rezydenci stoją na balkonie głównego budynku i patrzą na zbliżające się tłumy. Wiedzą, o co ich oskarżają. Wyjątkowo, tym razem są niewinni. Jeżeli dziewczyna szukała w lesie śmierci, to nie dlatego, że szczuli ją psami — tego nie uczynili — lecz dlatego, że Gösta Berling przed tygodniem ożenił się z hrabiną Elżbietą.
Ale na co się przyda mówić do szalonych ludzi? Są głodni, zmęczeni, podnieca ich zemsta, dodaje bodźca chęć rabunku. Wpadają z dzikim okrzykiem, a przed nimi na koniu jedzie ów najemnik, który ze strachu postradał zmysły.
— Niedźwiedzie idą! Wilki suną! Złe duchy chcą porwać Ekeby.
Rezydenci ukryli młodą hrabinę w najdalszym pokoju. Lövenberg i wuj Eberhard mają jej towarzyszyć i strzedz jej — reszta wyszła do tłumów.. Stoją na ganku bezbronni i uśmiechają się, gdy pierwsza wrzeszcząca fala do nich dociera.
Umilkli na widok tej spokojnie stojącej garstki ludzi. Są pomiędzy nimi ci, których w gniewie chętnieby o ziemię rzucili i podkutemi żelazem obcami na śmierć stratowali, jak to ongi uczynili gór