Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
22

Nagle otwarto szeroko drzwi i głos jakiś zawołał: Porwano ją!.. Teraz ją uwożą!
Tamci wybiegli, jak szaleni, nie przekonawszy się, czy to majorowa, czy ktoś inny umknął.
Szczęście im sprzyjało — znalazło się nawet dla nich miejsce w saniach. Ujechali spory kawał drogi, zanim spostrzegli, kogo gonią.
Tymczasem Berg z Krzysztofem podeszli spokojnie pod drzwi, wyważyli je i otworzyli majorowej.
— Pani majorowa jest wolna — powiedzieli.
Wyszła. Stali sztywni jak posągi z obu stron drzwi, nie patrząc na nią.
— Na dole czekają sanie — dodali.
Zeszła ze schodów, wsiadła do sań i odjechała. Nikt jej nie gonił. Nikt też nie wiedział, dokąd podążyła.
Don Juan tymczasem zjeżdzał z pagórka Broby ku lodem ściętemu jezioru. Hardy rumak pędził. Mroźne powietrze tnie ostro twarze jadących. Dzwonki brzęczą, gwiazdy i księżyc migocą, śnieg skrzy się i błyszczy niebiesko.
W Göście budzą się poetyczne myśli.
— Oto jest życie — mówi do towarzysza. — Jak Don Juan mknie z tą młodą damą, tak umyka czas wraz z ludźmi. Ty jesteś gorzką koniecznością, która kieruje, ja pożądaniem, które ujarzmia wolę. I w ten sposób bezsilny spadam coraz niżej.
— Nie gadałbyś tak dużo! — krzyknął Beerencreutz zły. — Doganiają nas. — I silnem uderzeniem bata popędza Don Juana do szalonej jazdy.
— Tamto wilki, a oto zdobycz! — woła Gösta. — Don Juanie wyobraź sobie, że jesteś młodym łosiem.