Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
127

ją ukryjemy. Będziemy dla niej tacy dobrzy! Będzie naszą królową, naszą panią, a nikt nie będzie wiedział, gdzie jest. Będziemy jej strzegli tak dobrze, tak dobrze! Może będzie się czuła szczęśliwą wpośród nas, wszyscy starzy będą ją otaczali ojcowską opieką, jakgdyby była ich ukochaną córką. Ona zrobi z nas ludzi, będziemy pili orszadę i mówili po francusku. A gdy rok upłynie? Pomyśli się o tem!
Nie odważył się nigdy uświadomić sobie, że ją kocha. Posiadać jej nie mógł bez grzechu, a zbrukać jej nie chciał — tyle wiedział jedynie. Ale ukryć ją w Ekeby, być dla niej dobrym teraz, gdy tamci byli źli, pozwolić jej używać wszystkiego, co świat ma dobrego — ach, jakiż sen! jakiż sen rozkoszny!
Zbudził się z marzeń, widząc młodą hrabinę zrozpaczoną, słysząc w słowach jej ostry dźwięk rozpaczy. Rzuciła się na kolana przed rezydentami i błagała, by jej dopomogli.
— Bóg mi jeszcze nie przebaczył, puśćcie mnie! — wołała.
Gösta wiedział, że żaden z tamtych nie jest w stanie jej posłuchać, zrozumiał, że on to musi zrobić. On, który ją kochał, musi to uczynić.
Tak mu ciężko było iść, jakgdyby każdy członek w ciele jego stawiał opór jego woli, lecz dowlókł się do niej i powiedział, że on ją przewiezie.
Natychmiast się podniosła. Zaniósł ją do łodzi i przewiózł na drugi brzeg. Przybił do wązkiej ścieżki i pomógł jej wysiąść.
— Cóż z panią hrabiną będzie? — zapytał.