Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
113

nicą i szydzą nawet otwarcie z hrabiny Marty, jak gdyby była starą czarownicą.
Nie wiedzą, jak dusza jej tęskni do czystości, nie wiedzą, że pokutnik zmusza własne serce do wystawienia się na żar słoneczny i narażenia się na ostre kamienie na drodze.
Niekiedy musi hrabina Elżbieta całemi dniami siedzieć spokojnie przy krosnach, a wtedy opowiada jej stara hrabina nieskończone historyę o Göście Berlingu, proboszczu i awanturniku. Jeżeli jej pamięć nie dopisze, wymyśli coś, a stara się jedynie o to, by jego imię brzmiało w uszach młodej kobiety przez dzień cały. Tego się boi najbardziej. W takie dni uznaje, że pokuta jej nigdy się nie skończy. Miłość jej nie chce zamrzeć. Zdaje się jej, że prędzej umrze ona sama. Siły zaczynają jej słabnąć. Często zapada na zdrowiu.
— Gdzież twój rycerz? — pyta hrabina z ironią. — Dzień za dniem spodziewałam się go, wpadającego tu na czele drużyny. Dlaczegoż nie zdobędzie zamku, nie osadzi cię na tronie, a mnie z twoim mężem nie wrzuci związanych do ciemnicy? Czyżby cię już zapomniał?
Czuje niemal potrzebę usprawiedliwienia go i przyznania się, że sama zakazała mu zjawiać się z jakąkolwiek pomocą. Ale nie, najlepiej milczeć i cierpieć.
Z każdym dniem niemal niknie w ogniu pracy ponad siły. Ma ciągłą gorączkę i jest tak osłabiona, że ledwie może się utrzymać na nogach. Jedno ma już tylko życzenie — umrzeć. Potężne siły życia drzemią w niej zaklęte czarem. Miłość i ra-