Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
58

nach, póki do niej nie dotrze; wtedy pochyla się, całuje kraj jej sukni i łzami zrasza podłogę.
Opodal majorowej siedzi mały, niepozorny człowieczek. Ma on kędzierzawe włosy, małe, skośne oczy i wystającą dolną szczękę. Podobny jest do niedźwiedzia. Jestto małomówny, nie narzucający się nikomu człowiek, bo też nie obchodzi go nic, ani świat, ani ludzie. To major Samzelius.
Słysząc ostatnie słowa kapitana, podniósł się on, podniosła się i majorowa i wszyscy goście w liczbie pięćdziesięciu uczynili to samo. Kobiety uderzyły w płacz z obawy przed tem, co ma nastąpić. Mężczyzni stali bezradni, a u stóp majorowej klęczy kapitan Chrystyan i całuje kraj jej szaty, a łzy zraszają posadzkę komnaty.
Szeroka, włochata dłoń majora zaciska się powoli — podnosi rękę.
Ona jednak przemawia najpierw. W głosie jej jest jakiś głuchy dźwięk, którego nigdy w nim nie było dotąd.
— Porwałeś mnie! — woła. — Przybyłeś jak rabuś i porwałeś mnie. W domu zmuszono mnie biciem, głodem i przekleństwem przyjąć cię za męża. Postąpiłam wobec ciebie, jak na to zasłużyłeś.
Szeroka, włochata pięść majora zaciska się groźnie. Majorowa cofa się o krok, poczem dalej mówi:
— Żywy węgorz wije się pod nożem, kobieta, zmuszona do małżeństwa, szuka sobie kochanka. Chcesz mnie bić za to, co się stało przed laty dwudziestu? Dlaczegoż nie biłeś mnie wtedy? Nie wiedziałeś, że on mieszkał w Ekeby, my zaś w Sjö?