Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czasem, gdy patrzę jak ptaszki
Fruwają, jakie igraszki
Wyprawiają pieski, kotki,
Pragnę poznać te istotki:
Aby ich życie zrozumiéć,
Trzeba zoologiję umiéć.

I w ogrodzie, i na łące
Wyrasta kwiatów tysiące:
Takie wonne, takie śliczne,
A ich barwy jak rozliczne!
Chcąc ich bytu znać tajniki,
Trza się uczyć botaniki.

Czém są śniegi, grady, słoty,
Wiatry, dészcze, gromy, grzmoty,
Pół-kuliste tęcze w chmurze,
Mgły poranne, straszne burze,
Wszystko to w dokładném słowie
Fizyka dzieciom opowie.

Słowem zawsze, w każdéj dobie,
W każdéj chwili mówmy sobie:
Że kto w pracy nie jest szczerym,
Ten na świecie będzie zerem.
Bez nauki jak bez chleba:
Więc się, dzieci, uczyć trzeba!