Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy znowu zobaczę, że które z was płacze,
Lub dąsa się w sposób szkaradny,
To z twarzą ponurą porywam za pióro,
By skreślić ten obraz nie ładny.
Żal ściska mą duszę, lecz trudno — ja muszę
Napisać, co dzieje się w świecie;
Złe, dobre przymioty, i wady i cnoty,
Wy wszystko w tém piśmie znajdziecie.
O wszystkiém wiem prawie, co robią w Warszawie
Maluczcy pod okiem swych Matek,
A chociaż nie mogę wyruszyć ztąd w drogę,
I dalszy nie obcy mi światek:
Znam wioski, znam dwory, chateczki, futory,
Folwarki, osady, miasteczka,
Zgaduję, gdzie chłopiec chce braciom swym dopiec,
Gdzie stroi grymasy dzieweczka;
Zaglądam do szkoły, gdzie trudów mozoły,
W naukach obfity plon dają,
I mięszam się w koło, gdy dziatki wesoło,
Skończywszy swe prace igrają.
W saskim zaś ogrodzie, wieczorem o chłodzie,
Siaduję w alei na ławce,
I czekam za wami drzew skryty liściami,
By raźnéj się przyjrzéć zabawce.
Więc patrzę, więc badam, spisuję, układam,
Com widział przez tydzień u dzieci,
A potém w Sobotę, gdy skończę robotę,
„Przyjaciel” jak ptaszek w świat leci;
I wszystkim powiada: tam chłopców gromada,
Wyprawia harmider straszliwy,
Tam małe panienki walają sukienki,
Tam znów ktoś do nauk leniwy,