Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rządnie sznuruje buciki, nie gwiżdże, nie używa grubych słów, nie kładzie się na dywanie jak dawniej. Trochę zeszczuplała i zbladła od czuwania i niepokoju, ale mi się podoba, jej twarz zrobiła się bowiem milsza, a głos cichszy. Nie skacze, ruchy ma spokojne i nad pewną osóbką czuwa po macierzyńsku, co mię mocno raduje. Brak mi trochę mojej dzikiej dziewczynki, ale jeżeli zdobędę w jej miejsce silną, pożyteczną, tkliwą kobietę, będę zupełnie zadowolony. Nie wiem czy ostrzyżenie dodało tyle powagi naszej czarnej owieczce, ale to pewna, że w całym Waszyngtonie nie znalazłbym nic dosyć pięknego do kupienia za te dwadzieścia pięć dolarów, przysłanych przez moją dobrą córkę.
Żywe oczy Ludki zaszły łzami na chwilę, i szczupła jej twarz zarumieniła się przy świetle kominka, skoro posłyszała pochwałę ojca, bo w części przynajmniej wydała jej się zasłużoną.
— Teraz o Elizie, — powiedziała Amelka, wyglądając cierpliwie swojej kolei.
— Boję się za wiele powiedzieć, żeby nie uciekła, chociaż jest już mniej nieśmiałą, — odezwał się ojciec wesoło, lecz przypomniawszy sobie jak bliski był jej utracenia, przycisnął ją do siebie i rzekł czule, opierając się twarzą o jej policzek: zastałem cię bezpieczną, moja Elizo, i mam nadzieję, że cię taką zachowam przy pomocy Bożej.
Po chwili milczenia spojrzał na Amelkę, siedzącą na taborecie u jego nóg, i powiedział, głaszcząc jej błyszczące włosy:
— Uważałem, że Amelka gospodarowała przy obiedzie, wyręczała matkę całe popołudnie, ustąpiła Małgosi miejsca wieczorem i posługiwała wszystkim cierpliwie i wesoło. Spostrzegłem także, iż się rzadko obraża, nie mizdrzy się w zwierciadle i nawet nie wspomniała o bardzo ładnym