Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Trochę tylko, ale po trawkach poznaje się skąd wiatr wieje; więc porobiłem dziś różne odkrycia.
— Ach, powiedz je! — wykrzyknęła siedząca przy nim Małgosia.
— Oto jedno! — rzekł, i biorąc jej rękę opartą o poręcz fotela wskazał pokłuty palec, sparzony wierzch ręki i parę nagniotków na dłoni. — Pamiętam czasy, kiedy ta ręka była biała, gładka, — i kiedyś się najwięcej zajmowała jej pięknem utrzymaniem. Bardzo była wówczas ładna, ale w moich oczach daleko jest ładniejsza teraz, bo z zewnętrznego oszpecenia wyczytałem całą historję. Uczyniłaś całopalenie z próżności; ta stwardniała dłoń zdobyła coś lepszego jak bąble, i pewny jestem, że szycie, wykonane przez pokłute palce, będzie bardzo trwałe, kiedy tak wiele dobrej woli było w każdym ściegu. Małgosiu droga, więcej to cenię w kobiecie, gdy umie zapewnić szczęście domowi, niż kiedy ma białe ręce, lub wdzięki salonowe.
Z dumą ściskam tę zacną, pracowitą rączkę, i mam nadzieję, iż nieprędko zażąda kto, bym mu ją oddał.
Jeżeli Małgosia pragnęła nagrody za cierpliwą pracę, odebrała ją w ojca serdecznym uścisku ręki i zachęcającym uśmiechu.
— Teraz proszę powiedzieć co przyjemnego o Ludce, bo czuwała pilnie nad sobą i była tak bardzo, bardzo dobra dla mnie, — rzekła ojcu do ucha Eliza.
Pan March roześmiał się i spojrzał na dużą pannę, siedzącą naprzeciwko z niezwykle miłym wyrazem smagłej twarzyczki.
— Pomimo tej kędzierzawej czupryny, nie spostrzegam „syna Ludwika“, któregom zostawił przed rokiem. Widzę tylko panienkę, która nosi prosto kołnierzyki, po-